czwartek, 30 stycznia 2014

VI





*soundtrack*



Zanurzona po czubek głowy w wannie pełnej wody uciekałam od myśli, krążących w mojej głowie. Chciałam wszystkie problemy odsunąć, jak najdalej od siebie i nie mieć nic wspólnego z nimi.
Wmieszałam w to niewinnego Luke'a i tego najbardziej żałowałam. Gdybym mogła cofnąć czas... nie wygadałabym się mu tak łatwo nigdy. Jednak zawsze musiałam uczyć się na własnych błędach.
Dzisiejszy ranek pokomplikował mi życie. Wczorajszego wieczoru po rozmowie z Luke'iem zdecydowałam się na wizytę u psychologa. Luke zaoferował mi, że może pójść ze mną. Chętnie przystałam na jego pomoc, nie wgłębiając się w szczegóły. Dlaczego nagle Alex pomyślał o tym samym?
Powinnam wybrać się z Alexem, ale czułam inaczej. Moje serce podpowiadało mi Luke'a, który nie oceniał mnie po moich psychicznych wyczynach i znając mnie niecałe dwa tygodnie był w stanie pomóc. Miał w sobie coś, co wzbudzało moją sympatię i zaufanie do niego. Był dobrym powiernikiem i wytrwałym słuchaczem.
Gdy sytuacja się odwracała, był skryty i niechętnie opowiadał o swoim życiu. Wczoraj próbowałam wyciągnąć z niego, jaki był powód jego nagłej wizyty w moim domu, kiedy spałam. On oczywiście sprytnie się wykręcał od odpowiedzi i szybko zbaczał na tematy dotyczące mnie.
Musiałam podjąć decyzję, ale dzisiaj miałam już wszystkiego dosyć.
Wychłodzona woda powoli ziębiła moje ciało, więc czym prędzej się wydostałam z wanny. Ciało wysuszyłam miękkim ręcznikiem i w pośpiechu wrzuciłam na siebie przygotowane luźne spodnie, t-shirt, a na nogi kapcie.
W pokoju pachniało już świeżo zaparzoną kawą przez moją mamę. Dobrze wiedziała, co było mi potrzebne w czasie nauki do jutrzejszej klasówki z historii. Usiadłam za swoim biurkiem, które stało przy ścianie z oknem. Sięgnęłam po notatki i zaczęłam je śledzić.
Jednak szybko odsunęłam je na bok, gdy moją całą uwagę przykuło rozświetlone okno wychodzące z pokoju Luke'a. Jakiś czas temu zauważyłam paradującego go w samym ręczniku po tym właśnie pokoju. Oczywiście, jak najszybciej schowałam się za boczną ścianą, by nie wyjść na chorą umysłową nastolatkę.
Teraz nie mogłam odsunąć się. Coś w środku kazało mi zostać na miejscu i obserwować, zachowując ostrożność. Ostatnio wyostrzyła mi się intuicja i coraz rzadziej zawodziła mnie.
Tak samo było tym razem, bo zaraz w oświetlonym pokoju Luke'a pojawił się on, ale tym razem nie był sam. Zauważyłam zbliżającą się do niego blondynkę, która zaraz wtuliła się w jego ramiona.
Wtedy przypomniałam sobie, że widziałam ją już gdzieś wcześniej. Pewnego razu na jego podwórku i jeszcze przed tym w przychodni mojej mamy, gdzie była z Luke'iem.
Musieli być naprawdę blisko, na to wyglądało i kiedy uświadomiłam to sobie, zrobiło mi się gorąco. Bałam się, że mogłabym zobaczyć za dużo i natychmiast wstałam od biurka. Wzięłam w swoje ręce iPhone'a, wskoczyłam na łóżko i od razu pogrążyłam się w myślach przy jednym z utworów.
Nie mogłam się wyciszyć wewnętrznie i wrócić do nauki po tym, co zobaczyłam. Bezczynnie wpatrywałam się w sufit, wymachując nerwowo nogami w rytm muzyki.
Nie rozumiałam swojej reakcji, ale i jego. Dlaczego tak ukrywał się ze swoim związkiem?
Może w ogóle nie powinnam interesować się jego sprawami, bo niby co mi do tego.
Wówczas wyświetliła mi się wiadomość od Alexa: "Słońce, namyśliłaś się? Bardzo mi zależy, żebym brał udział w tej wizycie razem z Tobą. Chcę Cię wesprzeć, żebyś nie czuła się samotna w stanie, w którym znajdujesz się teraz. Jeśli jest coś na przeszkodzie to powiedz mi. Zrozumiem to. Zawsze możesz na mnie liczyć. Kocham Cię.''
Nie miałam sił dalej myśleć. Miałam dość dzisiejszego dnia i olewając jutrzejszą klasówkę, położyłam się spać.










Biegłam ile sił w nogach, ale mój wróg nie ustawał ani na chwilę. 
Czułam jego oddech na moim karku. Krzyczałam, ale mój własny krzyk dusił mnie samą, gdy nie mogłam złapać tchu. 
Nie miałam sił na dalszą ucieczkę i przerażona odwróciłam się. Moim oczom ukazała się ciemna postać, której nie przypominałam sobie, że kiedykolwiek ją widziałam. W mroku nie mogłam określić nawet płci. 
Odwróciłam się za siebie. Nie było już nic. Żadnej szansy na ucieczkę. Musiałam stawić czoła nękającej mnie osobie. Chciałam się odezwać, ale słowa grzęzły mi w gardle. 
Przymknęłam na chwile oczy i zaraz poczułam jej chłodne dłonie, które ścisnęły się wokół mojej szyi. 
- Nie chciałem się posuwać do ostateczności, ale on nie dał mi wyjścia. Mam nadzieję, że zrozumiesz to kiedyś i wybaczysz mi- usłyszałam chłodny męski głos, którego nie poznawałam w ogarniającej mnie panice.
Miałam tyle pytań, dlaczego to robił, kto mu się naprzykrzył i czemu chciał się zemścić na mnie, ale wiedziałam, że na żadne z nich nie odpowie. Mogłam tylko pogorszyć swoją sytuację. Odchodziłam od zmysłów.
Zaczęłam się szarpać, bojąc się tego, co mogło się wydarzyć za chwilę. Wtedy zdecydowanie pociągnął mnie do tyłu i zacisnął swoje ręce wokół mojego ciała, uniemożliwiając mi najmniejszy ruch. Zatkał ręką mi usta. Nie łudziłam się. Nie widziałam nadziei dla siebie. 
Zalałam się chłodnymi łzami. Byłam gotowa na pożegnanie ze światem na zawsze.
Obudziłam się z dudniącym sercem. Poczułam, jak łzy strugami spływają po moich policzkach. 
W pokoju ciągle panowała ciemność choć za oknem już świtało. Podniosłam głowę z poduszki i dopiero teraz zauważyłam, że moja poduszka była prawie cała mokra. Czy to znaczyło, że tak naprawdę nie śniłam, czy płakałam, śniąc? Przeszły mnie ciarki.
Podeszłam do okna, otworzyłam je i usiadłam na zimnym parapecie, próbując dojść do siebie. Ciągle nie mogłam się uspokoić. Moje serce kołatało jak opętane. 
Koszmar nabierał coraz bardziej wyrazistego przekazu, co jeszcze bardziej mną wstrząsnęło. Każdy najmniejszy detal snu trwale wywarł się w mojej pamięci. Przed oczami powtarzały mi się obrazy z niego, jak kolejne klatki filmu. 
To jakiś mężczyzna czyhał na mnie i to z czyjegoś powodu. Zagadką było tylko, kto, z czyjego powodu i dlaczego. Chciałam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania jak najszybciej...
Tylko powoli. Do czego zmierzałam?
Zastanawiałam się, czy to tylko koszmar, czy może jednak znak. Chciałabym, żeby sprawdziła się wyłącznie pierwsza wersja i jak najszybciej oderwać się od strachu, ale on nie dawał mi szans na odrzucenie drugiej.
W mojej głowie roiło się od czarnych scenariuszy. Musiałam zająć swoje myśli czymś innym i od razu wstałam na nogi, ruszając do łazienki.






Usłyszałam czyjeś kroki na drewnianych schodach i natychmiast odwróciłam się od zastawionego stołu. Była to moja mama. Wyglądała naprawdę promiennie. Za nią schodził mój zapracowany taty, który o dziwo wydawał się równie wypoczęty. Oboje uśmiechnęli się i przywitali mnie buziakiem w czoło, jak kiedyś, gdy miałam pięć lat. 
- Dzień dobry- odpowiedziałam im, podając świeżo parzoną kawę do stołu, gdzie całe śniadanie było już przygotowane przeze mnie. 
- Słońce, kiedy ty to wszystko zrobiłaś?- Spytała mnie zaskoczona mama, która była tak samo dumna ze mnie.
- Nie mogłam spać, więc pomyślałam, że zrobię coś pożytecznego. Siadajcie, smacznego- powiedziałam, zasiadając do stołu i próbując coś przełknąć.
Zaraz też skończyłam swój posiłek, gdy jedzenie stanęło mi w gardle. Naprawdę nie potrafiłam zmusić się do jedzenia w takim stanie. Na szczęście rodzice nie zauważyli tego. Byli pochłonięci swoją rozmową i w dobrych humorach spożywali śniadanie, kiedy ja gotowa do wyjścia czekałam na jakikolwiek znak od Alexa.
Nie umiałam wysiedzieć w miejscu. Zebrałam swoje rzeczy, włożyłam na siebie swój brązowy płaszcz i założywszy czarne buty na niskiej platformie, pożegnałam się z rodzicami.
Na zewnątrz było mgliście i wietrznie, co nie poprawiło mojego samopoczucia. Nigdzie w pobliżu nie widziałam znajomego samochodu, więc bez wahania ruszyłam przed siebie.
Czas płynął nieubłaganie, droga do szkoły kurczyła się, a Alexa ani śladu. To było dziwne.
Byłam już na dziedzińcu szkolnym, gdzie jak zwykle było hałaśliwie i tłocznie. Rozglądałam się wyłącznie za nim, ale z moim szczęściem wzrokiem odnalazłam osobę, której wolałam nie widzieć. Luke lekko uśmiechnął się i chciał już podejść do mnie, kiedy zdecydowanie się cofnęłam.
Sięgnęłam po telefon, by zadzwonić do Alexa i dowiedzieć się, co się dzieje. Wybrałam jego numer i przycisnęłam aparat do ucha, przysłuchując się sygnałowi w nim. Cisza. Z każdą kolejną sekundą popadałam w większą panikę. Musiało coś się stać. To nie było do niego podobnego.
W pobliżu zauważyłam najlepszego kumpla Alexa- Davida, do którego natychmiast ruszyłam.
- Cześć David. Nie widziałeś może Alexa?- Spytałam się wprost, bez owijania w bawełnę.
- Nie, czemu się pytasz? Właśnie próbowałem skontaktować się z nim, ale nie odbiera. Myślałem, że pojawi się z tobą.
- Nic takiego, na pewno niebawem zjawi się- próbowałam mówić spokojnie, chociaż czułam jak trzęsły mi się ręce.- Odezwę się do ciebie, gdyby coś. Dzięki.
Odeszłam kilka kroków od znajomego i oparłam się o szkolny mur, kładąc ciężką torbę obok siebie. Wzięłam ponownie telefon do rąk i palcami wystukałam wiadomość do mojego ukochanego: ''Alex, proszę daj jakiś znak. Martwię się. Kocham Cię.'' Wysłałam smsa i zamknęłam oczy.
Nie mogłam uwierzyć jak moje beztroskie życie zmieniło się i jak mnie odmieniło. Miesiąc temu kpiłabym z dziewczyny, którą stałam się właśnie- bezradną, lękliwą, przerażoną, zakłopotaną, zrozpaczoną.
Wówczas zdałam sobie sprawę, kim naprawdę stałam się przez ten czas. Byłam ludzkim wrakiem, przeciwieństwem samej siebie sprzed chwili, niewidzącym żadnych szans. Dopiero zauważyłam w czym leży problem. Zbyt pochopnie zgodziłam się na los. Za szybko poddałam się i zdecydowałam się oddać swoje życie w inne ręce.
W momencie, gdy poczułam chłodną dłoń na swoim ramieniu natychmiast otworzyłam oczy, mając tylko go na myśli. W rzeczywistości było inaczej.
Od razu napotkałam zmartwione oczy Luke'a. Schyliłam się po swoją torbę. W milczeniu szukałam czegokolwiek w niej, by tylko nie patrzeć na chłopaka, który tarasował mi drogę. W trzęsących się rękach znów miałam telefon, który zaraz z hukiem opuściłam na ziemię. Poczułam chłodne, drobne, słone krople na swoich zaczerwienionych policzkach.
Luke podał zarysowany telefon w moje dłonie, a następnie zamknął je w uścisku swoich. Jedną rękę dalej trzymał na moich nadgarstkach, próbując uspokoić mnie, drugą uniósł mój podbródek, abym spojrzała mu w oczy.
- Alex?- Odezwał się niepewnie, po czym rozkleiłam się jak małe dziecko.
Nie wiedziałam, skąd we mnie tyle smutku i żalu. Naprawdę coraz mniej przypominałam samą siebie.
Usłyszałam jakby z daleka dzwonek na lekcje. Luke nie ruszał się z miejsca, a kiedy w końcu podniosłam głowę, podał mi chusteczkę.
- Co się stało? Możesz mi to jakoś wytłumaczyć?- Pytał widocznie zaniepokojony, przyglądając się mi z uwagą.
- Nie odzywał się do mnie od wczoraj. To nie w jego stylu. Zawsze był pół godziny przed zajęciami u mnie. Może i panikuję, ale mam złe przeczucia...- mówiłam jak opętana.- Boję się, Luke. Cholernie się boję, ale tym razem o niego. To nie dało spokoju i nie da. Nie zatrzyma się na mnie. Pogróżki nie spoczną na mnie.
- Megan, nie daj się zwariować- mówił spokojnie, nie spuszczając ze mnie wzroku.- Jestem pewien, że Alexowi nic nie jest. Może po prostu nie mógł dzisiaj się pojawić rano, bo ma coś do załatwienia. Nie możesz patrzeć na wszystko przez pryzmat koszmaru, bo to zamieni twoje życie w prawdziwy koszar.
- Ono już tak wygląda!- Podniosłam głos, nie wiedząc czemu i zabierając swoje rzeczy, chciałam uciec stąd jak najdalej.
- Stój! Megan!- Usłyszałam za sobą wołanie Luke'a, ale nie odwróciłam się.
Nie zwalniałam. Ciągle czułam jego wzrok na sobie i chciałam, żeby jak najszybciej przestał. To w niczym nie pomagało, a tylko dekoncentrowało mnie.
Dalej dążyłam w nieznane, nie patrząc przed siebie. Byłam na skraju wytrzymania. Nie myślałam o niczym innym tylko o jego silnych ramionach, jasnych, zwichrzonych włosach i zielonych oczach, w których zawsze odnajdywałam część mojego zagubionego życia.
Zatracałam się. Nogi ugięły się pode mną. Moje ciało swobodnie upadło na kamienny chodnik. Ból, gniew, rozpacz... wszystko odeszło na bok. Zmęczone powieki opadły bezszelestnie. Ogarnął mnie mrok. Wokół zapadła cisza. Przez chwilę poczułam tylko, jak ktoś podnosi moją bezwładną rękę. Uspokoiłam się. Wreszcie czułam jego obecność. Mogłam odlecieć w spokojny sen, nie martwiąc się już o nic.




______________________________________________


Nie wierzę, że to dodaję.



wtorek, 3 grudnia 2013

V







Ocknęłam się dopiero, kiedy czyjaś ręka spoczęła na moim ramieniu. Zaskoczona kogokolwiek obecnością natychmiast otworzyłam oczy i wyjęłam słuchawki, z których nadal płynęła muzyka. Tuż obok mnie stał mój tata. Zdezorientowana przyglądałam się mu, podnosząc się leniwie z łóżka.
- Coś się stało?- Spytałam nie wytrzymując już napięcia, które dziwnie się kumulowało we mnie.
- Chciałbym, abyś pamiętała o mnie. Zawsze w każdej sprawie możesz przyjść do mnie. Ostatnio byłem trochę bardziej zajęty... trudniejsza sprawa, ale niebawem to się skończy. Miałem nadzieję, że wybaczysz mi te śniadania, obiady, weekendy, kiedy nie było mnie i nieraz nie mieliśmy okazji do rozmowy. Megan i proszę, nie patrz się tak na mnie, bo mi też jest ciężko. Jesteś moim i mamy jedynym skarbem i nie wiem, co zrobiłbym, gdybym cię stracił.
- Też cię kocham tato- odpowiedziałam mu zupełnie rozczulona, tuląc się do niego.
Dopiero teraz doszło do mnie, jak bardzo mi go brakowało. W jego osobie zawsze mogłam znaleźć oparcie, ale i zrozumienie. Gdyby starczyło mi odwagi to szybciej zwierzyłabym się ojcu z moich koszmarów, niż matce.
- W czasie, kiedy spałaś chłopak.. Luke, jak dobrze pamiętam, był tutaj- poinformował mnie, wychodząc z mojego pokoju.
Wybiło mnie to zupełnie z rytmu. Luke? Niedzielnym popołudniem?
Ruszyłam do okna, rozsuwając żaluzje. Na zewnątrz panował półmrok, a na ulicach jarzyły się latarnie. Jesienna aura zza okna nie bardzo mi odpowiadała i zniechęcała mnie do jakiegokolwiek działania, ale w końcu się odsunęłam od szyby. Spojrzałam na zegarek stojący na biurku. Dochodziła właśnie 20. Spodziewałam się późniejszej pory i nawet z zadowoleniem otworzyłam swoją szafę, z której wybrałam parę jasnych jeansów, czarną bluzkę z długim rękawem i ciepły luźny kardigan. Następnie ruszyłam do łazienki, gdzie w miarę szybko doszłam do siebie. Nie zwlekałam na nic i zbiegłam schodami na dół.
- Gdzie idziesz kochanie?- Usłyszałam za sobą głos taty i automatycznie się odwróciłam do niego.
- Uhm.. zupełnie zapomniałam o spotkaniu z Alexem. Umówiliśmy się z paczką znajomych na mieście- kłamałam mu prosto w oczy.
- Tylko wróć przed jedenastą- odpowiedziała mi mama, kiedy wychodziłam.
Wychodząc na ciemne uliczki miałam przed sobą tylko jedną drogę. Chciałam jak najszybciej się spotkać z Lukiem i dowiedzieć się, co było przyczyną jego niespodziewanej wizyty u mnie. Jednak coś w duchu kazało mi zachować pozory i chociaż zatoczyć kółko wokół ulicy.
Skręciłam w pobliską ścieżkę i szłam przed siebie w przeraźliwej ciszy. Dreszcze przeszły mi po plecach. Usłyszałam szelest za sobą i tylko przyspieszyłam kroku. Błądziłam w dobrze znanej mi okolicy. Chciałam już wyjść na prosto i jak najszybciej załatwić sprawę z Luke'iem.
Nagle doszły do mnie odgłosy czyjś kroków za mną i natychmiast ruszyłam jeszcze szybciej przed siebie, nie zważając na nic innego. Coś kazało mi się odwrócić i tak też zrobiłam. Wpadłam na kogoś i wystraszona zaczęłam wrzeszczeć wniebogłosy. W mroku tym widziałam tylko odległe latarnie, w kierunku których miałam już biec, kiedy ta osoba stanęłam naprzeciwko mnie, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.
- Zostaw mnie w spokoju!- Krzyczałam prosto w twarz mojego przeciwnika, okładając go pięściami.
- Może od razu walniesz mnie w twarz i rozejdziemy się w spokoju?- Usłyszałam nagle jego doniosły głos, na co ugięły się pode mną nogi.
Nie mogłam uwierzyć, że znów zrobiłam z siebie taką histeryczkę przed nim i odwróciłam się na pięcie. Poczułam, jak natychmiast chwycił za moją dłoń i odwrócił mnie do siebie twarzą w twarz. Dzieliły nas milimetry. Nieruchomo stałam w miejscu, bojąc zrobić chociaż jeden najmniejszy krok. Robiło się niekomfortowo, ale on nie puszczał mojej dłoni.
- Przepraszam- powiedziałam, przyznając się do winy.- Nie przyszło mi nawet do głowy, że to właśnie mogłeś być ty.
- Nie każda osoba w pobliżu chce cię skrzywdzić, a na pewno już nie ja, Megan.
- Wariuję już powoli, Luke.. nie umiem się odnaleźć we własnym życiu. Wszędzie czuję się śledzona. Każdy krok, szelest wywołuje u mnie panikę. Cholernie się boję, bo to nie przestaje. Z każdym dniem dzieje się coraz tylko gorzej. Nie umiem normalnie żyć między ludźmi.
- Musisz dać sobie pomóc. Nie możesz tego dusić w sobie, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie - mówił spokojnie, podkreślając wagę każdego słowa.- Trzęsiesz się. Nie powinnaś dalej tak stać na wietrze.
Dobrze, że światło nie padało na moją twarz, bo ta uwaga wywołała wielki rumieniec na niej. Nie trzęsłam się z zimna, ale to jego dotyk sprawiał miłe mrowienie na moim całym ciele. Nie chciałam, ale musiałam przerwać to i się cofnęłam.
- Ciepła kawa rozgrzeje cię. Nie odmówisz?
- Chętnie wypiję ją z tobą- szybko odpowiedziałam mu i zaraz ruszyliśmy przed siebie w stronę pobliskiej kawiarenki.






Leniwie przeciągałam się w łóżku, kiedy ktoś zapukał w moje drzwi. 
-Proszę- automatycznie powiedziałam i ku mojemu zdziwieniu w futrynie nie stanął tato, ani mama, tylko wyszykowany, ale i zaniepokojony Alex.
- Cześć kochanie- przywitałam się z nim i już byłam tuż koło niego, by móc dotknąć jego ust swoimi, kiedy on zrobił krok do tyłu.
- Wyspałaś się po naszym wieczornym spotkaniu ze znajomymi?!- Usłyszałam za to coś, co wybiło mnie z równowagi, ale zaraz przypomniałam, kto mógł być temu winien- moja wygadana mama.
- To nie tak jak myślisz- zaczęłam, próbując się bronić.
- A jak Megan? Nie poznaję Ciebie. Nocą wymykasz się z domu, zakrywając się rzekomymi spotkaniami ze mną, a tak naprawdę znikasz nie wiadomo gdzie. Okłamujesz swoich rodziców, mnie... to nie podobne do Ciebie.
- Przepraszam. Wczoraj musiałam przemyśleć kilka spraw na osobności, daleko stąd. Wiesz, jacy oni są nadopiekuńczy. Inny pretekst nie zadziałałby- sama się pogrążałam.
- Czyli jestem dobrym pretekstem dla Ciebie, tak?
- Alex, błagam nie bierz mnie za słówka- powiedziałam i objęłam jego twarz dłońmi.
Nie potrafił dłużej się gniewać na mnie. Dał mi do zrozumienia, że bał się o mnie, co było miłe z jego strony, ale wczoraj naprawdę nie działa mi się krzywda. Wręcz przeciwnie. W towarzystwie Luke'a chociaż na chwilę zapomniałam o wszystkim dokoła i zwykła kawa pomogła załagodzić sprawę. Byłam wdzięczna mu za wczorajszą rozmowę i czas, jaki mi poświęcił.
- Pewnie chcesz dojść do siebie- doszedł do mnie głos Alexa, który dotąd trzymał mnie w swoich objęciach.
Przytaknęłam mu tylko, a on zaraz zostawił mnie samą. Obróciłam się do okna, by móc wpuścić trochę jesiennego słońca do wewnątrz pokoju i zobaczyłam Luka. Grabił właśnie liście przed swoim domostwem. Serce zabiło mi mocnej, kiedy jego spojrzenie odnalazło moje i tylko zdołałam podnieść rękę. Lekko uśmiechnął się do mnie, wracając do swoich obowiązków. Odsunęłam zasłony i zbierając za sobą ciuchy zaszyłam się na kilkanaście minut w łazience. Gotowa wróciłam do pokoju po torbę i zbiegłam w podskokach na dół, gdzie przy stole siedział Alex z moim ojcem. Obaj bacznie się przyglądali moim kolejnym krokom. Sięgnęłam tylko po mój termiczny kubek z kawą.
- Możemy już iść- oznajmiłam mojemu ukochanemu, kiedy mój tata zaczynał wspominać o śniadaniu.
- Przypilnuję, żeby zjadła jeszcze przed pierwszą lekcją- odezwał się Alex, odwracając jego uwagę. 
- Dzięki. Na ciebie Alex zawsze można liczyć- powiedział i pożegnaliśmy się z nimi, kierując się do samochodu.
Wślizgnęłam się na przednie siedzenie, kiedy mój Alex przytrzymując szarmancko drzwi, skradł mi buziaka.
- Uśmiechnij się do mnie w końcu- szepnął mi w ucho, zapinając mój pas i nie potrafiłam powstrzymać już uśmiechu, cisnącego się mi na twarz.
- O wiele lepiej- odezwał się i nie czekając na nic ruszyliśmy z piskiem opon w stronę szkoły.
Jechaliśmy w milczeniu. Jedynie w tle grało przyciszone radio i kiedy usłyszałam moją ulubioną piosenkę to natychmiast poprosiłam go o pogłośnienie.
- Coś za coś- szybko postawił swój warunek i zaraz dopiął swego.
Pochyliłam się nad nim, ujmując jego usta w pocałunku, ale sekundę potem intuicja kazała mi odchylić głowę.
- Alex, hamuj!- Zdołałam wydobyć z siebie tylko ten przeraźliwy krzyk i zamknęłam oczy, wtulając się w jego ramię.
Poczułam, jak samochód gwałtownie zahamował, a jego szybko bijące serce stanęło na moment, po czym próbowało dojść do wcześniejszego rytmu.
- Już dobrze- odezwał się do mnie kojącym głosem.
Byłam tak roztrzęsiona, że nie potrafiłam zapanować nad swoim ciałem i głosem. W końcu otworzyłam oczy i dzięki bogu nic mu nie było. Zdezorientowany Luke stał już na poboczu i przyglądał się nam. Następne, co doszło do mnie to trzask drzwiczek od strony kierowcy. W pośpiechu ruszyłam za nim, obawiając się jego reakcji.
- Stary, nic ci nie jest?
- Nie, ze mną w porządku. Zagapiłem się w telefon, sorry- usłyszałam jego niepewny głos, ale i tak mi ulżyło.
- Przestań, całą winę biorę na siebie- odpowiedział na to Alex, który wyglądał naprawdę na przejętego.- Wsiadaj, podwieziemy cię.
- Nie ma takiej potrzeby, przejdę się- jednak zmienił zdanie po wyrazie twarzy Alexa.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w dalszą drogę. Skupiony Alex nie odrywał wzroku od drogi. Kątem oka natknęłam się na spojrzenie Luke'a w lusterku, którym doprowadzał mnie do wewnętrznych konwulsji.
- Coś nie tak, kochanie?- Usłyszałam zaniepokojony głos Alexa, któremu natychmiast zaprzeczyłam, kiedy on wolną ręką chwycił moją dłoń w ciepły uścisk.- Do czego wczoraj doszłaś? To było związane z nękającymi Ciebie koszmarami?
- Tak- odpowiedziałam zdziwiona jego pytaniami.- W najbliższym terminie udam się do psychologa, ale nie do mojej mamy. Nic jej nie powiedziałam i chcę, żeby tak zostało. Nie chcę jej martwić na zapas.
- Jasne słońce, nie musisz troszczyć się o to. Więc kiedy pasuję Ci, żebyśmy mogli wybrać się razem na wizytę do psychologa?- Wybiło mnie to zupełnie z uwagi.
Alex chciał pójść ze mną na pierwszą wizytę do psychologa z powodu moich koszmarów, schiz.. To było naprawdę miłe z jego strony, ale...
Nie wiedziałam, co miałabym mu powiedzieć. Zaskoczył mnie zupełnie. Nie myślałam, żeby mógł wyjść z taką inicjatywą. W ucieczce odruchowo spojrzałam w boczne lusterko, gdzie znowu natrafiłam na blask jego oczu. Wydawał się równie zaskoczony, co ja.
Znalazłam się wówczas między młotem a kowadłem.

____________________________________________

Przepraszam, że ten rozdział dodaję tak późno, ale szkoła, dom, próbne matury tak pochłonęły mi czas, że pisałam go na raty. Wyszedł, jaki wyszedł, ale w końcu musiałam dodać wam coś. Czekam na opinię :)


środa, 16 października 2013

IV






Biegłam ile sił w nogach, ale mój wróg nie ustawał ani na chwilę. Czułam jego oddech na moim karku. Krzyczałam, ale mój własny krzyk dusił mnie samą, gdy nie mogłam złapać tchu. Nie miałam sił na dalszą ucieczkę i przerażona się odwróciłam. Moim oczu pokazała się ciemna postać, której nie przypominałam sobie, że kiedykolwiek ją widziałam. W mroku nie mogłam określić nawet płci. Odwróciłam się za siebie. Nie było już nic, żadnej szansy na ucieczkę. Musiałam stawić czoła nękającej mnie osobie. Chciałam się odezwać, ale słowa grzęzły mi w gardle. Przymknęłam na chwile oczy i zaraz poczułam jej chłodne dłonie, które ścisnęły się wokół mojej szyi. 
Wszystko znikło, kiedy z wrzaskiem otworzyłam swoje zaspane oczy. Przez to wszystko w ogóle zapomniałam, że obok spokojnie spał Alex. Zaniepokojony usiadł obok mnie, przyglądając się mi dokładnie.
Byłam wyczerpana. Spocone włosy spadały mi na twarz. Serce nadal biło mi jak szalone, ręce się trzęsły, a w moich oczach stanęły łzy. Nie mając sił na nic opadłam bezsilnie na jego ciepły tors. Przygarnął mnie do siebie, a ja wygodnie się ułożyłam w jego ramionach. Zbierało mi się na płacz, ale tylko głośno zaciągnęłam nosem.
- Jesteś ze mną, bezpieczna. Nic ci nie grozi- szepnął, całując czubek mojego nosa.
Nie wiedziałam, czy po tym, co właśnie przyśniło mi się byłabym w stanie zmrużyć oko jeszcze raz. Ciężko westchnęłam i jak na zawołanie znów się odezwał swoim zachrypniętym głosem Alex:
- Śpij kochanie. 
Zmusiłam swoje powieki do opadnięcia i spróbowałam się uspokoić. Na początku było cholernie trudno, ale obecność Alexa pomogła mi bardzo i w końcu znów zasnęłam.


*


Z samego ranka wstałam i jak najciszej się przemknęłam przez pokój, by nie obudzić Alexa.
Nie chciałam, żeby był świadkiem mojej słabości. Jednak stało się inaczej zeszłej nocy i nie było już odwrotu.
Zebrałam ze sobą bluzę i jeansy, które założyłam na siebie w pustym salonie. Nie miałam pojęcia, co się działo, że w domu nadal byliśmy sami. Wzrokiem odnalazłam swój telefon, który wczoraj zostawiłam na stole naprzeciwko sofy. Mama zostawiła mi wiadomość, że pilnie wraz z tatą musieli jechać do wujka, który znów wpadł w kłopoty. Gorzej niż dziecko- tak tylko skwitowałam sobie.
Sięgnęłam po pieniądze do szuflady, w której zawsze mama zostawiała mi kilka groszy na wszelki wypadek.
Nie chciałam dłużej hałasować i wyszłam z domu cicho zamykając za sobą drzwi.
Na zewnątrz do życia budził się nowy dzień. Słońce lekko wschodziło na horyzoncie, a moją uwagę przyciągnęły barwne liście wirujące w powietrzu. Jesień zagościła wokół, a temperatura tylko to potwierdzała. Dokuczliwy wiatr dał po sobie znaki również, targając moje włosy. Cisza panująca na ulicach dzielnicy, w której zamieszkiwałam pomogła mi się uspokoić po niespokojnej nocy.
Doszłam do pobliskiego sklepu. Z ulgą zauważyłam, że był już otwarty. Pchnęłam drzwi i weszłam do środka. Mijałam półki z asortymentem, biorąc potrzebne produkty na śniadanie dla naszej dwójki, świeże pieczywo, sok, jajka. Mając wszystko w koszyku skierowałam się do kasy, przy której stał wyłącznie chłopak w czarnej bluzie, wyższy ode mnie o głowę. Kiedy odchodził od lady poznałam go. To był Luke. Odwróciłam się i zwróciłam się do niego:
- Luke, jeśli się nie śpieszysz to proszę zaczekaj.
Nie spojrzał na mnie i wyszedł ze sklepy. Zrezygnowana podałam koszyk z zakupami dla sprzedawczyni. Chwilę potem podałam wyznaczoną sumę, wzięłam torbę i wyszłam.
Serce mi stanęło, kiedy nagle za rogu się pojawiła tak niespodziewanie i blisko Luke. Wystraszona omal nie wywróciłam torby z zakupami.
- Przepraszam- zaraz się odezwał, gdy prawie wpadłam na niego.
- Nie spodziewałam się ciebie po prostu. Myślałam, że poszedłeś sobie.
- Miałem taki zamiar, ale..- zaczął, urywając szybko.
Nie chciałam ciągnąć go za język i tak było wystarczająco niewygodnie. Nie wiedziałam, jak mogłabym nawiązać z nim kontakt. Podobnie było ostatnim razem, gdy w nocy wpadł do mojego domu przerażony moim wrzaskiem. Nasza rozmowa się zatrzymała na moich problemach ze snem. Próbowałam zapytać go o prawie wszystko, ale on zawsze się wymigał od odpowiedzi. Nie umiałam go rozgryźć, więc wolałam milczeć niż teraz zrobić z siebie wścibskie babsko.
- Bardzo kiepsko wyglądasz- obiło mi się o uszy, kiedy szliśmy długo tak w milczeniu.
Spojrzałam na niego i skrzywiłam się na jego słowa.
- Naprawdę nie umiesz prawić komplementów- ironicznie mu odpowiedziałam, a on tylko parsknął.
- Koszmary się nie skończyły?
- Nie, a wręcz przeciwnie... dzisiejszej nocy doszedł nowy wątek- z ciężkim sercem mu powiedziałam.
Stanął na moment i przyjrzał mi się z troską, współczuciem, którego się obawiałam.
- Nie współczuj mi. Nie masz powodu. To tylko głupie sny, które miną- mówiłam chaotycznie, wyrzucając z siebie kolejne słowa.- Wszystko wraca do normalności. Nie jestem w tym sama, mam Alexa, który kocha mnie, jak nikt inny na świecie.
- Z pewnością- powiedział, kiedy doszliśmy na podjazd przy moim domu.- Powiedziałaś mu o twoich nękających koszmarach?
- Tak.
- Powiedziałaś mu, co ci się śni?
- Nie.. jakie to ma znaczenie?!
- Być może ma większe niż sądzisz. Trzymaj się, cześć- rzucił mi, kiedy przechodził na drugą stronę drogi.
 Stałam tak jeszcze chwilę, patrząc na niego, jak szybko pokonywał drogę i chował się za swoim murami. Odetchnęłam spokojnie i również się skierowałam do swojego ciepłego domku. Miałam nadzieję tylko, że Alex nadal śpi i zdążę ze śniadaniem dla niego.






- Megan, proszę usiądź...- usłyszałam, kiedy odwróciłam się do niego plecami, by zgarnąć brudne naczynia do zmywarki.- Martwię się o Ciebie...
- Nie masz o co- odpowiedziałam mu nadal robiąc swoje.
Oczy zaszły mi chłodnymi łzami. Każdy obraz z koszmarów powrócił na nowo i wywarł piętno na mojej psychice. Zatracałam się. Zupełnie nie wiedziałam, co się działo ze mną. Pełną świadomość odzyskałam dopiero, kiedy opuściłam talerz, który z hukiem rozpadł się na kafelkach w kuchni. Kucnęłam nad odłamkami talerza i schowałam swoją twarz w dłoniach, roniąc kolejne łzy. Wszystko wymykało mi się spod kontroli, całe moje życie i to wszystko przez strach spowodowany koszmarami. Miałam naprawdę dość i chciałam dać upust emocjom, które się kumulowały we mnie przez dłuższy czas.
Nagle poczułam na ramionach ciężar jego rąk, którymi zaraz próbował odsunąć moje dłonie z twarzy. Nie chciałam, żeby widział, jak użalałam się nad sobą. Ale naprawdę nie miałam już sił, by dalej ukrywać, że nic się nie działo.
- Jestem tutaj dla Ciebie, kochanie- powiedział mi, kiedy zmusił mnie do podniesienia głowy i spojrzenie mu w oczy.
Uśmiechnęłam się przez łzy i ocierając je przytuliłam się do niego. W jego ramionach czułam się bezpieczniej, a wszystko inne wokół stawało się prostsze. Tylko dlaczego nie było tak zawsze? Nie umiałam odpowiedzieć sobie na to pytanie.
- Myślę, że powinniśmy szczerze porozmawiać na temat nękających Ciebie koszmarów- powiedział, kiedy zdążyłam się już uspokoić.
Od wszelkich wyjaśnień uratował mnie dzwonek do drzwi. Bez dalszego zwlekania ruszyłam naprzód, wymijając go. Otworzyłam drzwi i z ulgą ujrzałam swoich rodziców, którym rzuciłam się na szyję od wejścia.
- Zdążyłaś tak się stęsknić za swoimi staruszkami?- Zażartował mój tata, który się przywitał z Alexem.
Mama uwielbiała Alexa za błysk w oku, ambicje, bystrość i opiekę, którą mnie otaczał. Z czasem i mojemu ojcu się udzieliło to. Zaufali mu, bo i mi ufali. Wiedzieli, że nie dałabym się wykorzystać, a z drugiej strony Alex był naprawdę dobrą partią.
- Córuś, rzucałaś talerzami w Alexa?- Spytała się nieco zaniepokojona mama, przyglądając się bałaganowi w kuchni.
- Z Megan jest po prostu straszna niezdara- odpowiedział jej z czarującym uśmiechem Alex, który przybliżył się do mnie i splótł nasze dłonie razem.- Będę lecieć, bo w domu pewnie odchodzą od zmysłów. Jesteśmy w kontakcie- skierował do mnie, po czym pocałował mnie w policzek, pożegnał się z rodzicami i wyszedł.
Odwróciłam się i ponownie niepewnie się odezwała do mnie mama:
- Meg, między wami wszystko w porządku?
- Tak, chyba tak- odpowiedziałam i ruszyłam do swojej sypialni.
Miałam ochotę zamknąć się w nim na resztę dnia. Usiąść z książką w ręku i zaszyć się w innym świecie, któremu było daleko do mojego.
Podeszłam do okna, by zasłonić żaluzje i moją uwagę przykuł Luke.
Stał właśnie na swoim podwórku tuż obok ogrodzenia, próbując zatrzymać dziewczynę. Zdawało mi się, że była to ta sama drobna blondyneczka, co w przychodni. Wyrywała się z jego rąk i krzyczała prosto w jego zbolałą twarz. Dziewczyna uwolniła się od niego i natychmiast wybiegła na ulicę, uciekając daleko.
Stałam tak jeszcze chwilę, obserwując go z okna. Chyba to wyczuł, bo spojrzał w moje okno. Natychmiast się odsunęłam i rzuciłam się na swoje łóżko. Pięknie zbłaźniłaś się kochana- pomyślałam sobie w duchu.
Ten dzień nie należał do najlepszy. Zresztą nie pamiętam już takiego dnia. Czas coś zrobić.
Odpuściłam jednak tę myśl na razie, wkładając do uszu słuchawki podłączone do mojego iPhone.
Muzyka była moim najlepszym lekarstwem, póki co.


poniedziałek, 23 września 2013

III





Następnego dnia wstałam równo z dzwonkiem budzika. Podniosłam tylko głowę z poduszki i było mi już źle. Musiałam biec do łazienki, żeby nie zabrudzić pościeli swoim wczorajszym obiadem. Uklęknęłam nad toaletą i mój organizm wyczyścił się od środka jak na zawołanie. Kiedy w końcu ustały silne skurcze, wstałam z podłogi i od razu ruszyłam pod prysznic, gdzie w miarę sprawnie doszłam do siebie. Nie miałam najmniejszej ochoty stamtąd się ruszyć. Było mi tam dobrze. Letnia woda dokładnie zmyła ze mnie brud, ale zmęczenie zostało. Noc była wyjątkowa ciężka. Późno wróciłam, a na dodatek spałam łącznie z 3 godziny po tym wszystkim. Z niechęcią wyszłam spod prysznica. Szybko wytarłam się miękkim ręcznikiem i wcisnęłam się w czystą parę jeansów. Na górę włożyłam przydużą bluzę. Włosy związałam w niedbały kucyk i wyszłam do pokoju, gdzie śpiesząc się spakowałam książki. Zaraz zbiegłam schodami na dół do jadalni, gdzie siedziała moja mama, sącząc swoją kawę i przeglądając zapewne badania jednego z pacjentów. Byłam ciekawa, gdzie o tej porze znajdował się mój ojciec. Przywitałam się z nią i nie zdążyłam zakręcić się wokół, a mój telefon się rozdzwonił. Zmrużyłam się na jego dźwięk i niechętnie wyjęłam go z kieszeni. Spojrzałam w okno i się nie myliłam. Alex czekał na mnie na zewnątrz. Napisałam mu, żeby wszedł do środka, bo nie byłam do końca gotowa. 
Usiadłam naprzeciwko mamy i sięgnęłam po kubek jeszcze ciepłej kawy, a zaraz w drzwiach pojawił się czarujący on. Jak zawsze prezentował się nienagannie i zagadywał moją mamę o wszystko i o nic. Nieraz miałam wrażenie, że lepiej dogadywał się z nią niż ja. Nie wiedziałam, od czego to zależało. Z moich zamyśleń wyrwała mnie troskliwa uwaga Alexa:
- Wypiłaś kubek kawy, a nadal nic nie ruszyłaś z talerzyka, kochanie.
- Racja- siliłam się na uśmiech.- Ale naprawdę nie mogę.
- Coś jest nie tak?- Spytała zmartwiona mama, która zaczęła bacznie przyglądać się mi.- Od wczoraj jeszcze cię trzyma? To może być herbata, którą wczoraj tak późno wypiłaś z tym nowym kolegą.
Nie musiałam się odwracać w jego stronę. Czułam jego spojrzenie na sobie. Dopiero po chwili mama się zorientowała, co narobiła i się wycofała z pomieszczenia, zostawiając nas samych.
- Chcesz mi coś powiedzieć?- Czekał na wyjaśnienia nie spuszczając wzroku.
Zamknęłam oczy i odetchnęłam spokojnie. Mogłam wyobrazić już jego reakcje, gdy przekazuję mu prawdę, dotyczącą wczorajszej nocy. Chciałam to jakoś ominąć, ale wiedziałam, że w tej sytuacji się nie wymigam.
- Wszystko wyjaśnię ci w samochodzie, dobrze?
Alex niechętnie się zgodził i zaraz jechaliśmy do wyznaczonego celu, a po drodze opowiedziałam mu prawie o wszystkim. Nie wspomniałam mu o tym, że koszmar śnił mi się któryś raz z kolei. Nie musiał wiedzieć o tym. Nikt nie musiał.
Mój chłopak był zmieszany. Nie dziwiłam się mu. Mógł mi nie wierzyć. Mogło go to przerosnąć albo po prostu nie wiedział, co miałby powiedzieć.
Gdy dojechaliśmy na miejsce przypadkowo w oddali zauważyłam Luke'a. Siedział na murku ze słuchawkami w uszach, ziewając raz po raz. Zrobiło mi się go żal. Nie spał całą noc przeze mnie. Został ze mną do powrotu moich rodziców i z tego powodu zapewne w ogóle nie zmrużył oka w nocy. Jak poparzona się odwróciłam, słysząc głos Alexa:
- Powinienem zostać z tobą wczoraj- mówił z troską, splatając moje palce ze swoimi.
- Przestań, to nie twoja wina. Zresztą nic się nie stało - chciałam się pozbyć jak najszybciej wspomnień z wczorajszego wieczoru i nawrotu koszmarów.- Jesteś na mnie zły?
- Nie kochanie, nie jestem, ale drugim razem zostanę z tobą choćby nie wiem co- czarująco się uśmiechnął do mnie i czule pocałował moje usta.
Wyszedł z samochodu i ruszył przodem, żeby pomóc mi wyjść. Oczywiście było to zbędne, ale widziałam, że obskakiwanie mnie sprawiało mu wielką przyjemność i nie odmówiłam mu tego. Złapał mnie za rękę i przyciągnął mnie do siebie. W jego ramionach czułam spokój, którego tak bardzo mi brakowało. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.
- Zawracajmy- odezwałam się, a on tylko się zaśmiał.
Kątem oka zauważyłam Luke'a. On również nam się przyglądał. Mijaliśmy go, ale nagle Alex przystanął i skierował się w jego stronę. Nie miałam wyjścia. O co mogło chodzić Alexowi? Czy jednak nie wszystko było w porządku?
Niczego nie podejrzewałam, bo oddech mu nie przyspieszył, puls miał spokojny. Gdy staliśmy naprzeciwko Luke'a, oderwałam się od Alexa i splątałam jedynie nasze dłonie, by nie krępować nikogo. Spojrzałam na mojego chłopaka z niepokojem, ale zaraz odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam z jego ust:
- Luke, chciałbym podziękować ci za wczoraj.





Kochanie, wrócimy dzisiaj późno do domu. Rano zapomniałaś wziąć kluczy z szafki, więc jak skończysz lekcje to przyjdź po nie do mojego gabinetu- odczytałam wiadomość od mamy, kiedy wychodziłam z budynku szkoły. 
Nie mogłam liczyć na podwózkę Alexa, bo został na treningu. Zaczynał ciężki okres w sezonie- eliminacje do rozgrywek. Drużyna go potrzebowała, a on musiał się poświęcić pasji, bo inaczej nie byłby sobą. Rozumiałam i w pełni to akceptowałam. Kochałam go, taki jaki był. 
Przewiesiłam swoją torbę przez ramię. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Dochodziła już 15, więc żwawo ruszyłam w stronę poradni psychologicznej, w której moja mama pracowała. Nie znajdowała się ona daleko od mojej szkoły. Przeszłam na drugą stronę ulicy i doszłam do drugiej przecznicy, a byłam już na miejscu. Weszłam do środka i od razu poznałam miłą koleżankę mamy, która siedziała w recepcji.
- Dzień dobry- przywitałam się z nią uśmiechem.
- Dzień dobry Megan. Twoja mama ma pacjenta, ale za chwilę powinna być wolna. Usiądź sobie w poczekalni- powiedziała, a ja zrobiłam dokładnie tak, jak mi doradziła.
Z ulgą odstawiłam ciężką torbę na bok, a sama padłam na krzesło obok. Byłam totalnie zmęczona dzisiejszym dniem. Zła noc, nie najlepszy ranek i jeszcze w szkole następna jedynka z trygonometrii. Mój organizm się domagał chwili odpoczynku i mocnej kawy. Na razie mogłam tylko zamknąć oczy i się delektować ciszą panującą w poczekalni, czekając na mamę. Otworzyłam oczy po jakieś chwili, kiedy klamka zadrżała pod uciskiem czyjeś dłoni. Moim oczu się ukazał Luke, który wychodził z kabinetu z piękną, długowłosą blondynką. Dziewczyna była o głowę niższa od niego, ale w podobnym wieku. Chyba nie zauważył mojej obecności. Przytulił dziewczynę do siebie i zaczął ją pocieszać.Wstałam z miejsca i wtedy się odsunął od swojej koleżanki, kiedy ich mijałam. Nie odezwał się ani słowem. Nie chciałam im przeszkadzać i natychmiast poszłam po klucze.
- Cześć córcia- powitała mnie radośnie mama.- Jak w szkole?
- Nie najgorzej- skłamałam, ratując własny tyłek.- To gdzie są moje klucze? Jestem strasznie zmęczona.
Podała mi je, zamieniłyśmy jeszcze słowo i zaraz wyszłam. Nie chciałam zakłócać rytmu jej pracy, a po drugie naprawdę marzyłam tylko o głębokim śnie. 



*


Znużona wstałam ze snu. Spałam niecałe trzy godziny, ale zupełnie inaczej się czułam. Drzemka była mi zdecydowanie potrzebna. Rozciągnęłam się i zaraz spojrzałam na panel kuchenki. Dochodziła 18. Moich rodziców nie było, tak jak przewidzieli wcześniej. Nie łudziłam się nawet, że mogliby wrócić przed północą. Nie wiedziałam, co mogłabym zrobić ze sobą. Najchętniej położyłabym się do łóżka i zapomniała o całym świecie, jednak nie chciałam kusić losu. Obawiałam się, że znów przyśni mi się znany obraz, którego się bałam jak ognia.
Nagle mój telefon zadrżał na stole naprzeciwko mnie. Sięgnęłam po niego natychmiast i automatycznie przycisnęłam przycisk.
- Tak?- Odezwałam się niepewnie jak zawsze, ale zaraz usłyszałam bardzo dobrze znany mi głos i aż się uśmiechnęłam do słuchawki.
- Cześć kochanie.Właśnie skończyłem trening. Pomyślałem, że moglibyśmy się spotkać, jeśli nie jesteś zajęta.
- Nie, właśnie siedzę sama w domu i czuję się przytłoczona tą pustką- powiedziałam i to mu starczyło.
Powiedział, że jest w drodze i niebawem wszystko wróci na swoje miejsce. Sięgnęłam po kubek aromatycznej kawy i usiadłam głębiej w kącie sofy, przyciągając do siebie kolana. Zanurzyłam usta w ciepłym i gorzkim płynie. Chciałam, żeby wpadł do środka teraz. Miałam dość czekania. Czułam się cholernie źle. Byłam bliska płaczu i wtedy usłyszałam pukanie do drzwi. Nie miałam sił wstać i krzyknęłam tylko, aby wchodził.
Jednak ku mojemu zdziwieniu nie był to Alex, a Luke. Zdezorientowana patrzyłam prosto w jego oczy. Nie zbliżył się nawet na krok. Zagubiony spoglądał na mnie, unikając mojego pytającego spojrzenia. Miałam złe przeczucia, ale nie mogłam tracić ani sekundy.
- Nie chciałabym być niegrzeczna, ale spodziewam się kogoś- odezwałam się w końcu, kiedy nabrałam odwagi.
- W takim razie to może poczekać- odpowiedział krótko i odszedł.
Miałam ochotę zatrzymać go i wypytać o to, co go trapiło, ale nie zrobiłam tego. Sama nie wiedziałam dlaczego.
W jego postawie widziałam siebie z nie tak dalekiej przeszłości. Pewna część mnie chciała poznać go bliżej. Pomóc mu jakoś, ale druga rozsądniejsza nie dawała szansy i trzymała mnie przy zdrowych zmysłach. W moim stanie nie potrzebowałam więcej stresu, a wręcz przeciwnie. Było mi trzeba spokoju i stabilizacji. Musiałam trzymać się tego, jak tonący brzytwy.
Od wyjścia Luke'a minęło kilka minut, kiedy w progu stanął mój mężczyzna. Wyglądał na pełnego życia pomimo zmęczenia i wycisku, jakiego doznał. Stęskniłam się za jego dotykiem. On również nie zwlekał. Usiadł obok mnie i natychmiast wtuliłam się w niego. Czule dotknął mojego policzka i to wystarczyło.
Chciałam czuć jego obecność każdym centymetrem skóry, każdym zmysłem. Nasze usta złączyłam jednym ruchem. Zachłannie całował moje usta, kiedy z impetem rozpinałam jego koszulę. Przyspieszone bicie serca, błysk w oczach i znów widziałam skrajne emocje na jego twarzy przepełnione miłością. Tęskniłam za nim i w końcu mogliśmy nadrobić stracone chwile, zaszywając się w moim pokoju.




niedziela, 1 września 2013

II







Mama ciągle stała u progu mojego pokoju. Zdezorientowana spojrzałam na nią, a ona pewnym krokiem weszła do środka, zamykając za sobą drzwi. Widziałam wyraz jej twarzy. Przybierała taki zawsze przed ważną rozmową i byłam pewna, że zorientowała się już o wszystkim. Próbowałam ukrywać to, jak tylko mogłam. Momentami myślałam, że szło mi coraz lepiej. Na zewnątrz wyglądałam na zmęczoną, kiedy w środku nie wiedziałam, kim się staje przez paniczny strach. Mój wzrok napotkał jej spojrzenie i już miałam sama zacząć, kiedy ona usiadła koło mnie i przytuliła mnie do siebie, gładząc moje brązowe włosy.
- Nawet nie wiem, kiedy wyrosłaś... jesteś taka piękna, zaradna, wszystko trzymasz w garści. Jestem taka dumna- usłyszałam, a łzy stanęły mi w oczach.
Tak bardzo się myliła. Nie radziłam sobie sama ze sobą. Nie wiedziałam, co się dzieje ze mną. Z każdym dniem coraz bardziej się bałam. Nie chciałam jej zawieść, ale naprawdę nie miałam pojęcia, co z tym wszystkim zrobić dalej. Co mogło mi pomóc? Czy ktoś w ogóle potrafiłby mi pomóc, jeśli być może to tylko chore urojenia? Proszenie o pomoc nie leżało w moim zwyczaju. Zawsze zmagałam się sama ze swoim problemami. Miałam na kogo liczyć, ale w kwestii moich snów nie chciałam nikomu się spowiadać. Czułam, że to moja intymna sprawa.
Byłam przerażona, ale byłoby gorzej, gdybym komuś powiedziała i została wyśmiana. Załamałabym się.
Przypomniałam sobie o towarzystwie mamy i zmieszana spojrzałam na nią. Patrzyła na moje zdjęcia nad łóżkiem. Odkąd pamiętam z każdym rokiem przybywały kolejne zdjęcia oprawione w antyramy i wieszałam je z rodzicami. Przekonana, że zdjęcia to jeden z lepszych sposób na przechowywanie wspomnień gromadziłam je na ścianie nad łóżkiem. Byłam ta ja od samego berbecia aż po dzień dzisiejszy, moja rodzina, znajomi. Dopiero przyglądając się fotografiom zauważyłam, że nie było tam żadnego zdjęcia Alexa, czy też z nim. Zachodziłam sobie w głowę, dlaczego go tam nie mam. Jednak nie znalazłam odpowiedzi i nie było mi nawet głupio z tego powodu. Zerknęłam na mamę, a ona śledziła każde zdjęcie uśmiechając się do siebie.
- Megan, możesz mi powiedzieć o wszystkim. Jestem twoją matką i zawsze ci pomogę. Na mnie możesz polegać, jak na nikim innym- powiedziała, zerkając mi w oczy.
- Wiem mamo. Kocham cię.
- Ja ciebie też kochanie- powiedziała, kiedy wychodziła z mojej sypialni.
Odetchnęłam dopiero, gdy przekroczyła próg i zamknęła za sobą drzwi. Wolałam spróbować walczyć sama, jak na razie.





Po zakrapianej imprezie w gronie przyjaciół byłam zupełnie zmęczona. Mój Alex o najpiękniejszym uśmiechu na ziemi odwiózł mnie do domu i odprowadził do samych drzwi, by upewnić się, że nic mi się nie stanie. Tego wieczoru wyglądał znów na przygnębionego. Zupełnie nie wiedziałam dlaczego, ale wiedziałam, że niczego nie wyciągnęłaby z niego. Był czasami naprawdę tajemniczy, a przy tym jeszcze uparty.
- Na pewno nie chcesz, żebym został z tobą do czasu, kiedy twoi rodzice wrócą?- Zapytał przed wyjściem, kiedy mieliśmy się pożegnać.
- Nie, wszystko w porządku, Alex. Położę się, bo jestem padnięta, a oni zapewne zaraz wrócą. Mają klucze, więc nie ma problemu- powiedziałam i wysiliłam się na uśmiech.
Kiwnął głową i złożył na moich ustach krótki namiętny pocałunek, którym rozstaliśmy się na kilka godzin. Odwrócił się jeszcze na chwilę do mnie i uśmiechnął się przez ramię, machając do mnie, żebym wróciła już do mieszkania a zaraz odjechał.
Minęło kilka minut od odjazdu mojego chłopaka, a ja nadal stałam w tym samym miejscu i przyglądałam się gwiaździstemu niebu. Księżycowa noc trwała. Nie mogłam oprzeć się urokowi księżyca. Stałam jak zahipnotyzowana, ale moją uwagę odwrócił chłodny wiatr, który zaczął mi doskwierać. Weszłam do środka, gdzie było zdecydowanie przytulniej. Zdjęłam ciężkie buty i zaraz ruszyłam z kubkiem ciepłej herbaty na górę do swojego pokoju. Nie miałam sił na nic. Upiłam łyk ciepłego napoju i bez zastanowienia walnęłam się w ubraniu na łóżko. Zmęczone powieki opadły i wokół zapadła przeraźliwa ciemność.
Biegłam, ile miałam tylko sił w nogach. Ale wróg nie ustawał ani na chwilę. Czułam jego oddech na moich gołych plecach. Krzyczałam, ale mój krzyk zostawał uwięziony w moim gardle. Nie miałam sił na dalszą ucieczkę i przerażona odwróciłam się, kiedy... 
Obudził mnie mój prawdziwy krzyk i dudniące serce. Wstałam zadyszana z łóżka i oparłam swoją głowę o zimną ścianę. Nie radziłam sobie. Ciągle wierzyłam, że zdołam unieść to sama, ale okłamywałam siebie. Byłam zbyt słaba.
Do moich uszów dotarło pukania do drzwi. Zamarłam. Osłupiałam. Zerknęłam na zegarek. Minęły niecałe dwie godziny od mojego powrotu. Spojrzałam przez okno. Na podwórku nie było znanego mi samochodu. Rodzice nawet nie pukaliby do drzwi, przecież mieli klucze. Serce podeszło mi do gardła. Nieproszony gość nie ustąpił, nadal pukał i dzwonił. Kto to mógł być? Nikt nie przychodził mi do głowy. Bałam się, jak nigdy w życiu. Wystraszona podeszłam do drzwi swojej sypialni i niepewnie dotknęłam klamki. Jesteś silna, powtarzałam w duchu i uchyliłam drzwi, wychodząc na zewnątrz. Wzięłam ze sobą telefon i to, co miałam w zasięgu ręki- parasolkę. Zbiegłam po cichu na dół i skierowałam się do głównych drzwi, z których rozbrzmiewało nieprzerywane, natrętne pukanie. Próbowałam się uspokoić. Otworzyłam je jednym ruchem i wystraszona zaczęłam wymachiwać parasolką, jak szalona.
- Ej, chyba nie myślałaś, że przyszedłem tutaj się włamać? Gdyby o to chodziło, dawno rozniósłbym te drzwi.
- Tak? To co tutaj robisz przed 3 w nocy?
- Wracałem do domu i usłyszałem krzyk. Pomyślałem, że coś się dzieje i jestem, a ty naskakujesz na mnie z parasolką- tłumaczył mi zdezorientowany Luke, przed którym stałam oszołomiona.- Coś się stało?
- Może wejdziesz? Stojąc tak z tobą na zewnątrz zamarznę na śmierć- powiedziałam, a on zaraz wszedł do środka, oglądając się po mieszkaniu.
- Jesteś sama?
- Tak- mówiłam niechętnie, sprawdzając telefon, czy rodzice na pewno się nie odezwali.
Żadnej wiadomości, żadnego nieodebranego połączenia. Świetnie. Nie martwiłam się o nich. Wiedziałam, gdzie mogli się podziewać i nawet się cieszyłam, że spędzają ze sobą czas. To mogło poprawić ich stosunki.
Odłożyłam telefon na bok i zauważyłam, że Luke nadal zmartwionym wzrokiem patrzył na mnie. Odetchnęłam spokojnie. Ruszyłam w stronę aneksu kuchennego i wzięłam z niego termos z ciepłą herbatą i dwa kubki. Podałam mu jeden, a drugi postawiłam na stole w miejscu, gdzie siedziałam. Spojrzałam w jego stronę, a on nadal lustrował mnie tym spojrzeniem. Nie potrafiłam i zaraz wyjawiłam mu swój lęk:
- Tak naprawdę nie stało się nic. Krzyczałam tak, bo miałam koszmar...
Bałam się jego reakcji, ale bez powodu. Widziałam zrozumienie w jego oczach. Nie uważał mnie za wariatkę, na co odetchnęłam z ulgą.




poniedziałek, 5 sierpnia 2013

I





Obudziłam się w swoim pokoju, w którym panowały kolory jasnego beżu. Płomienie słońca nachalnie przedostawały się do pomieszczenia przez stare żaluzje. Odwróciłam się na bok, ciągle leżąc w łóżku. Leniwie przeciągnęłam się i spojrzałam na zegarek, który stał na stoliku nocnym tuż obok. Tarcza zegara wskazywała 7:30, co dawało mi kilkanaście minut do przyjazdu Alexa. Pierwsze dni po wakacjach są najcięższe.
Odetchnęłam spokojnie i wstałam z miejsca. Szybko wstąpiłam do łazienki, gdzie próbowałam dojść do siebie po ciężkiej nocy. Znów miałam ten sam koszmar, w którym przerażona uciekałam od nieznajomego człowieka w lesie. Biegłam w nim, jak oszalała, zalewając się łzami. Sen kończył się na tym, że nieznany mężczyzna łapał mnie za ramię, a ja odwracając się zamierałam. Próbowałam odwrócić swoje myśli i nie myśleć już o tym wszystkim. Być może przesadzałam, ale przyśniło mi się to już trzeci raz pod rząd i nic nie zmieniało się w nim. Zastanawiało mnie, czy to może przypadkiem nie moja wina. Może za bardzo przejmuję się i dlatego męczy mnie on co noc.
Przyjrzałam się sobie w lustrze i czułam do siebie wstręt. Okropnie wyglądałam, a kolejne warstwy makijażu nie dawały rady ukryć tego. Zrezygnowana poddałam się. Wcisnęłam się w moją ulubioną parę ciemnych jeansów i klasyczny biały shirt z krótkim rękawem. W pośpiechu spakowałam książki do torby i zbiegłam schodami na dół do jadalni, gdzie przy stole siedzieli już moi rodzice.
- Dzień dobry- odezwała się mama na mój widok.- Znów zaspałaś?
Kiwnęłam głową twierdząco i sięgnęłam po rogalik. Zamyślona wpatrywałam się w moich rodziców, jedząc śniadanie. Było jak zawsze. Spokojnie, bez emocji, każdy zajęty i oddany pracy. Nawet przy stole mówili o niej. Niby rozmawiali ze sobą, ale tak naprawdę żadne z nich nie słuchało siebie nawzajem. Zawsze chciałam mieć rodzeństwo, ale chyba nie było szans. Czasami zastanawiałam się, czy oni jeszcze w ogóle kochają się.
Swoje myśli odłożyłam na bok, kiedy telefon podświetlił się. Był to Alex. Spojrzałam w okno. Jego auto stało przed moim domem. Dzięki Bogu! Wstałam od stołu. Podziękowałam za posiłek i nalałam świeżo zaparzonej kawy do mojego kubka, z którym nie rozstawałam się. Byłam gotowa do wyjścia, kiedy usłyszałam zatroskany głos mamy, żebym nie zapomniała o swetrze i szaliku. Zrobiłam tak, jak chciała i ruszyłam do wyjścia.
Alex czekał na mnie na zewnątrz. Przywitał mnie swoim najpiękniejszym uśmiechem na świecie i 'cześć piękna', które zawsze poprawiało mi humor. Ale nie dziś. Nie czekając na jego kolejny krok rzuciłam się mu w ramiona i przyległam do jego ciała tak blisko, jak tylko dało się. Poczułam falę miłości, która otaczała mnie ze wszystkich stron, i świadomość bezpieczeństwa.
- Kocham Cię- powiedziałam, kiedy zdziwiony moją reakcją spojrzał mi w oczy.
Lekko uśmiechnął się, wpijając się swoim wargami w moje. Daliśmy ponieść się chwili, ale zaraz oderwaliśmy się od siebie wsiadając do auta Alexa i kierując się w stronę szkoły.
Prawie przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Znów zamyśliłam się, a on nie chciał wypytywać mnie bez powodów. Jednak odezwał się, kiedy omal nie byliśmy na miejscu.
- Nawet nie wiedziałem, że chodzi do naszego liceum- usłyszałam, jak przez mgłę i spojrzałam na tą samą osobę, co mój Alex.
Zdziwiona wpatrywałam się w chłopaka. Rozpoznałam go. Mieszkał w mojej okolicy, naprzeciwko mnie. Wydawał się inny niż wszyscy chłopacy, ale nie mogłam powiedzieć czymś się wyróżniał, bo osobiście nie znałam go.
- Znasz go?- Zapytałam Alexa.
- Tak, to Luke- mój były przyjaciel- opowiedział zjeżdżając na parking.
- Uhm,  mieszka naprzeciwko mnie. Dlaczego przestaliście przyjaźnić się?
- To długa historia- zbył mnie, parkując samochód przed szkołą.
Byłam bardzo ciekawa, ale też nie chciałam naciskać na niego. Chwyciłam swoją torbę i wyszłam z samochodu, kiedy zobaczyłam swoją koleżankę, z którą teraz miałam zajęcia. Machnęłam do niej ręką i ruszyłam w jej stronę. Jednak odwróciłam się, gdy usłyszałam wołanie Alexa. Szlag zapomniałam kubka.
Odwróciłam się na pięcie i wpadłam na kogoś. Po chwili zauważyłam, że to ten chłopak. Mój sąsiad, były przyjaciel mojego chłopaka. Jasnobrązowe włosy swobodnie opadały mu na oczy, przez co marszczył czoło. Rękoma podtrzymywał mnie przed upadkiem. Podniosłam wzrok na niego i widziałam w jego szarych oczach zdenerwowanie. Czuł się niezręcznie. Podniosłam swoją torbę i wyprostowałam się.
- Przepraszam, przepraszam.. mam chyba dziś zły dzień. Strasznie śpieszyłam się na zajęcia, a właśnie zapomniałam kawy z samochodu i.. niezdara ze mnie. Przepraszam cię jeszcze raz- mówiłam jak oszalała, a on lekko uśmiechnął się.
- Nic nie stało się naprawdę- odpowiedział i tym razem to ja uśmiechnęłam się.
Miałam ruszyć już, ale Alex pojawił się obok mnie. Spoglądał to na mnie, to na Luke. Czy on jest zazdrosny? Nie ma o co. Może ma coś do ukrycia przede mną, co ma związek z jego byłym przyjacielem... 
- Zapomniałaś- odezwał się w końcu i podał mi kubek.
- Cześć Alex- nieoczekiwanie przemówił Luke, czym nie tylko mnie zadziwił.
- Luke! Wieki nie widziałem cię. Nawet nie wiedziałem, że chodzisz do tego liceum- próbował być miły, nie ironiczny.- Poznaj Megan, moją dziewczynę.
- Miło cię poznać. Jestem Luke- powiedział i znów spojrzał na mnie swoimi oczami. Odpowiedziałam mu tym samym i zaraz pożegnałam się z ich dwójką.
- Muszę lecieć na zajęcia. Spotkamy się na lunchu?- Zwróciłam się do Alexa, kiwnął głową i pocałował mnie w czubek nosa.- Do zobaczenia Luke.



*


Krople jesiennego deszczu odbijały się od szyb, przy czym wydawały charakterystyczny, rytmiczny dźwięk, który próbował uspokoić moją duszę i umysł od ciągłego myślenia. Dusiłam to w sobie. Cały strach paraliżował mnie od kilku dni. Nie byłam już sobą, bo każdy czyjś krok za moimi plecami, najmniejszy hałas doprowadzał mnie do paniki. Ludzie momentami dziwnie patrzyli się na mnie. Tak było i dzisiaj. Chciałam z kimś porozmawiać szczerze na temat moich obaw, ale bałam się, że wyjdę na panikującą dziewczynkę z problemami psychicznymi.
Choć otaczało mnie grono znajomych to tak naprawdę nie miałam osoby, której mogłabym powiedzieć wszystko. Brakowało mi bratniej duszy. Alex był mi bliski, ale to Alex- nieprzewidywalny przystojniak o niebiańskim uśmiechu, którym uwiódł nie tylko mnie.
Czy mogłam zwierzyć się ze swoich snów moim rodzicom? Moja mama pracowała jako psycholog od zawsze, więc mogłaby mi pomóc. Nie byłam pewna, czy nie podejrzewała już czegoś w moim zachowaniu...
Z zadumy wyrwało mnie pukanie do drzwi mojej sypialni.
- Proszę- odezwałam się, drzwi uchyliły się, a za nich wyjawiła się moja mama.
- Musimy pogadać kochanie.



___________________________________________

Wyszedł mi taki rozdział, wprowadzenie. Podoba się?
Jeśli ktoś jeszcze nie czytał krótkich opisów bohaterów, zwiastuna to zapraszam -> adnotacja po lewej stronie. Zainteresowanych rozdziałami proszę o zostawieniu kontaktu w powiadomieniach.