*soundtrack*
Zanurzona po czubek głowy w wannie pełnej wody uciekałam od myśli, krążących w mojej głowie. Chciałam wszystkie problemy odsunąć, jak najdalej od siebie i nie mieć nic wspólnego z nimi.
Wmieszałam w to niewinnego Luke'a i tego najbardziej żałowałam. Gdybym mogła cofnąć czas... nie wygadałabym się mu tak łatwo nigdy. Jednak zawsze musiałam uczyć się na własnych błędach.
Dzisiejszy ranek pokomplikował mi życie. Wczorajszego wieczoru po rozmowie z Luke'iem zdecydowałam się na wizytę u psychologa. Luke zaoferował mi, że może pójść ze mną. Chętnie przystałam na jego pomoc, nie wgłębiając się w szczegóły. Dlaczego nagle Alex pomyślał o tym samym?
Powinnam wybrać się z Alexem, ale czułam inaczej. Moje serce podpowiadało mi Luke'a, który nie oceniał mnie po moich psychicznych wyczynach i znając mnie niecałe dwa tygodnie był w stanie pomóc. Miał w sobie coś, co wzbudzało moją sympatię i zaufanie do niego. Był dobrym powiernikiem i wytrwałym słuchaczem.
Gdy sytuacja się odwracała, był skryty i niechętnie opowiadał o swoim życiu. Wczoraj próbowałam wyciągnąć z niego, jaki był powód jego nagłej wizyty w moim domu, kiedy spałam. On oczywiście sprytnie się wykręcał od odpowiedzi i szybko zbaczał na tematy dotyczące mnie.
Gdy sytuacja się odwracała, był skryty i niechętnie opowiadał o swoim życiu. Wczoraj próbowałam wyciągnąć z niego, jaki był powód jego nagłej wizyty w moim domu, kiedy spałam. On oczywiście sprytnie się wykręcał od odpowiedzi i szybko zbaczał na tematy dotyczące mnie.
Musiałam podjąć decyzję, ale dzisiaj miałam już wszystkiego dosyć.
Wychłodzona woda powoli ziębiła moje ciało, więc czym prędzej się wydostałam z wanny. Ciało wysuszyłam miękkim ręcznikiem i w pośpiechu wrzuciłam na siebie przygotowane luźne spodnie, t-shirt, a na nogi kapcie.
W pokoju pachniało już świeżo zaparzoną kawą przez moją mamę. Dobrze wiedziała, co było mi potrzebne w czasie nauki do jutrzejszej klasówki z historii. Usiadłam za swoim biurkiem, które stało przy ścianie z oknem. Sięgnęłam po notatki i zaczęłam je śledzić.
Jednak szybko odsunęłam je na bok, gdy moją całą uwagę przykuło rozświetlone okno wychodzące z pokoju Luke'a. Jakiś czas temu zauważyłam paradującego go w samym ręczniku po tym właśnie pokoju. Oczywiście, jak najszybciej schowałam się za boczną ścianą, by nie wyjść na chorą umysłową nastolatkę.
Teraz nie mogłam odsunąć się. Coś w środku kazało mi zostać na miejscu i obserwować, zachowując ostrożność. Ostatnio wyostrzyła mi się intuicja i coraz rzadziej zawodziła mnie.
Tak samo było tym razem, bo zaraz w oświetlonym pokoju Luke'a pojawił się on, ale tym razem nie był sam. Zauważyłam zbliżającą się do niego blondynkę, która zaraz wtuliła się w jego ramiona.
Wtedy przypomniałam sobie, że widziałam ją już gdzieś wcześniej. Pewnego razu na jego podwórku i jeszcze przed tym w przychodni mojej mamy, gdzie była z Luke'iem.
Musieli być naprawdę blisko, na to wyglądało i kiedy uświadomiłam to sobie, zrobiło mi się gorąco. Bałam się, że mogłabym zobaczyć za dużo i natychmiast wstałam od biurka. Wzięłam w swoje ręce iPhone'a, wskoczyłam na łóżko i od razu pogrążyłam się w myślach przy jednym z utworów.
Teraz nie mogłam odsunąć się. Coś w środku kazało mi zostać na miejscu i obserwować, zachowując ostrożność. Ostatnio wyostrzyła mi się intuicja i coraz rzadziej zawodziła mnie.
Tak samo było tym razem, bo zaraz w oświetlonym pokoju Luke'a pojawił się on, ale tym razem nie był sam. Zauważyłam zbliżającą się do niego blondynkę, która zaraz wtuliła się w jego ramiona.
Wtedy przypomniałam sobie, że widziałam ją już gdzieś wcześniej. Pewnego razu na jego podwórku i jeszcze przed tym w przychodni mojej mamy, gdzie była z Luke'iem.
Musieli być naprawdę blisko, na to wyglądało i kiedy uświadomiłam to sobie, zrobiło mi się gorąco. Bałam się, że mogłabym zobaczyć za dużo i natychmiast wstałam od biurka. Wzięłam w swoje ręce iPhone'a, wskoczyłam na łóżko i od razu pogrążyłam się w myślach przy jednym z utworów.
Nie mogłam się wyciszyć wewnętrznie i wrócić do nauki po tym, co zobaczyłam. Bezczynnie wpatrywałam się w sufit, wymachując nerwowo nogami w rytm muzyki.
Nie rozumiałam swojej reakcji, ale i jego. Dlaczego tak ukrywał się ze swoim związkiem?
Może w ogóle nie powinnam interesować się jego sprawami, bo niby co mi do tego.
Wówczas wyświetliła mi się wiadomość od Alexa: "Słońce, namyśliłaś się? Bardzo mi zależy, żebym brał udział w tej wizycie razem z Tobą. Chcę Cię wesprzeć, żebyś nie czuła się samotna w stanie, w którym znajdujesz się teraz. Jeśli jest coś na przeszkodzie to powiedz mi. Zrozumiem to. Zawsze możesz na mnie liczyć. Kocham Cię.''
Nie miałam sił dalej myśleć. Miałam dość dzisiejszego dnia i olewając jutrzejszą klasówkę, położyłam się spać.
Czułam jego oddech na moim karku. Krzyczałam, ale mój własny krzyk dusił mnie samą, gdy nie mogłam złapać tchu.
Nie miałam sił na dalszą ucieczkę i przerażona odwróciłam się. Moim oczom ukazała się ciemna postać, której nie przypominałam sobie, że kiedykolwiek ją widziałam. W mroku nie mogłam określić nawet płci.
Odwróciłam się za siebie. Nie było już nic. Żadnej szansy na ucieczkę. Musiałam stawić czoła nękającej mnie osobie. Chciałam się odezwać, ale słowa grzęzły mi w gardle.
Przymknęłam na chwile oczy i zaraz poczułam jej chłodne dłonie, które ścisnęły się wokół mojej szyi.
- Nie chciałem się posuwać do ostateczności, ale on nie dał mi wyjścia. Mam nadzieję, że zrozumiesz to kiedyś i wybaczysz mi- usłyszałam chłodny męski głos, którego nie poznawałam w ogarniającej mnie panice.
Miałam tyle pytań, dlaczego to robił, kto mu się naprzykrzył i czemu chciał się zemścić na mnie, ale wiedziałam, że na żadne z nich nie odpowie. Mogłam tylko pogorszyć swoją sytuację. Odchodziłam od zmysłów.
Zaczęłam się szarpać, bojąc się tego, co mogło się wydarzyć za chwilę. Wtedy zdecydowanie pociągnął mnie do tyłu i zacisnął swoje ręce wokół mojego ciała, uniemożliwiając mi najmniejszy ruch. Zatkał ręką mi usta. Nie łudziłam się. Nie widziałam nadziei dla siebie.
Zalałam się chłodnymi łzami. Byłam gotowa na pożegnanie ze światem na zawsze.
Obudziłam się z dudniącym sercem. Poczułam, jak łzy strugami spływają po moich policzkach.
W pokoju ciągle panowała ciemność choć za oknem już świtało. Podniosłam głowę z poduszki i dopiero teraz zauważyłam, że moja poduszka była prawie cała mokra. Czy to znaczyło, że tak naprawdę nie śniłam, czy płakałam, śniąc? Przeszły mnie ciarki.
Podeszłam do okna, otworzyłam je i usiadłam na zimnym parapecie, próbując dojść do siebie. Ciągle nie mogłam się uspokoić. Moje serce kołatało jak opętane.
Podeszłam do okna, otworzyłam je i usiadłam na zimnym parapecie, próbując dojść do siebie. Ciągle nie mogłam się uspokoić. Moje serce kołatało jak opętane.
Koszmar nabierał coraz bardziej wyrazistego przekazu, co jeszcze bardziej mną wstrząsnęło. Każdy najmniejszy detal snu trwale wywarł się w mojej pamięci. Przed oczami powtarzały mi się obrazy z niego, jak kolejne klatki filmu.
To jakiś mężczyzna czyhał na mnie i to z czyjegoś powodu. Zagadką było tylko, kto, z czyjego powodu i dlaczego. Chciałam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania jak najszybciej...
Tylko powoli. Do czego zmierzałam?
Zastanawiałam się, czy to tylko koszmar, czy może jednak znak. Chciałabym, żeby sprawdziła się wyłącznie pierwsza wersja i jak najszybciej oderwać się od strachu, ale on nie dawał mi szans na odrzucenie drugiej.
W mojej głowie roiło się od czarnych scenariuszy. Musiałam zająć swoje myśli czymś innym i od razu wstałam na nogi, ruszając do łazienki.
Zastanawiałam się, czy to tylko koszmar, czy może jednak znak. Chciałabym, żeby sprawdziła się wyłącznie pierwsza wersja i jak najszybciej oderwać się od strachu, ale on nie dawał mi szans na odrzucenie drugiej.
W mojej głowie roiło się od czarnych scenariuszy. Musiałam zająć swoje myśli czymś innym i od razu wstałam na nogi, ruszając do łazienki.
Usłyszałam czyjeś kroki na drewnianych schodach i natychmiast odwróciłam się od zastawionego stołu. Była to moja mama. Wyglądała naprawdę promiennie. Za nią schodził mój zapracowany taty, który o dziwo wydawał się równie wypoczęty. Oboje uśmiechnęli się i przywitali mnie buziakiem w czoło, jak kiedyś, gdy miałam pięć lat.
- Dzień dobry- odpowiedziałam im, podając świeżo parzoną kawę do stołu, gdzie całe śniadanie było już przygotowane przeze mnie.
- Słońce, kiedy ty to wszystko zrobiłaś?- Spytała mnie zaskoczona mama, która była tak samo dumna ze mnie.
- Nie mogłam spać, więc pomyślałam, że zrobię coś pożytecznego. Siadajcie, smacznego- powiedziałam, zasiadając do stołu i próbując coś przełknąć.
Zaraz też skończyłam swój posiłek, gdy jedzenie stanęło mi w gardle. Naprawdę nie potrafiłam zmusić się do jedzenia w takim stanie. Na szczęście rodzice nie zauważyli tego. Byli pochłonięci swoją rozmową i w dobrych humorach spożywali śniadanie, kiedy ja gotowa do wyjścia czekałam na jakikolwiek znak od Alexa.
Nie umiałam wysiedzieć w miejscu. Zebrałam swoje rzeczy, włożyłam na siebie swój brązowy płaszcz i założywszy czarne buty na niskiej platformie, pożegnałam się z rodzicami.
Na zewnątrz było mgliście i wietrznie, co nie poprawiło mojego samopoczucia. Nigdzie w pobliżu nie widziałam znajomego samochodu, więc bez wahania ruszyłam przed siebie.
Czas płynął nieubłaganie, droga do szkoły kurczyła się, a Alexa ani śladu. To było dziwne.
Byłam już na dziedzińcu szkolnym, gdzie jak zwykle było hałaśliwie i tłocznie. Rozglądałam się wyłącznie za nim, ale z moim szczęściem wzrokiem odnalazłam osobę, której wolałam nie widzieć. Luke lekko uśmiechnął się i chciał już podejść do mnie, kiedy zdecydowanie się cofnęłam.
Sięgnęłam po telefon, by zadzwonić do Alexa i dowiedzieć się, co się dzieje. Wybrałam jego numer i przycisnęłam aparat do ucha, przysłuchując się sygnałowi w nim. Cisza. Z każdą kolejną sekundą popadałam w większą panikę. Musiało coś się stać. To nie było do niego podobnego.
W pobliżu zauważyłam najlepszego kumpla Alexa- Davida, do którego natychmiast ruszyłam.
- Cześć David. Nie widziałeś może Alexa?- Spytałam się wprost, bez owijania w bawełnę.
- Nie, czemu się pytasz? Właśnie próbowałem skontaktować się z nim, ale nie odbiera. Myślałem, że pojawi się z tobą.
- Nic takiego, na pewno niebawem zjawi się- próbowałam mówić spokojnie, chociaż czułam jak trzęsły mi się ręce.- Odezwę się do ciebie, gdyby coś. Dzięki.
Odeszłam kilka kroków od znajomego i oparłam się o szkolny mur, kładąc ciężką torbę obok siebie. Wzięłam ponownie telefon do rąk i palcami wystukałam wiadomość do mojego ukochanego: ''Alex, proszę daj jakiś znak. Martwię się. Kocham Cię.'' Wysłałam smsa i zamknęłam oczy.
Nie mogłam uwierzyć jak moje beztroskie życie zmieniło się i jak mnie odmieniło. Miesiąc temu kpiłabym z dziewczyny, którą stałam się właśnie- bezradną, lękliwą, przerażoną, zakłopotaną, zrozpaczoną.
Wówczas zdałam sobie sprawę, kim naprawdę stałam się przez ten czas. Byłam ludzkim wrakiem, przeciwieństwem samej siebie sprzed chwili, niewidzącym żadnych szans. Dopiero zauważyłam w czym leży problem. Zbyt pochopnie zgodziłam się na los. Za szybko poddałam się i zdecydowałam się oddać swoje życie w inne ręce.
W momencie, gdy poczułam chłodną dłoń na swoim ramieniu natychmiast otworzyłam oczy, mając tylko go na myśli. W rzeczywistości było inaczej.
Od razu napotkałam zmartwione oczy Luke'a. Schyliłam się po swoją torbę. W milczeniu szukałam czegokolwiek w niej, by tylko nie patrzeć na chłopaka, który tarasował mi drogę. W trzęsących się rękach znów miałam telefon, który zaraz z hukiem opuściłam na ziemię. Poczułam chłodne, drobne, słone krople na swoich zaczerwienionych policzkach.
Luke podał zarysowany telefon w moje dłonie, a następnie zamknął je w uścisku swoich. Jedną rękę dalej trzymał na moich nadgarstkach, próbując uspokoić mnie, drugą uniósł mój podbródek, abym spojrzała mu w oczy.
- Alex?- Odezwał się niepewnie, po czym rozkleiłam się jak małe dziecko.
Nie wiedziałam, skąd we mnie tyle smutku i żalu. Naprawdę coraz mniej przypominałam samą siebie.
Usłyszałam jakby z daleka dzwonek na lekcje. Luke nie ruszał się z miejsca, a kiedy w końcu podniosłam głowę, podał mi chusteczkę.
- Co się stało? Możesz mi to jakoś wytłumaczyć?- Pytał widocznie zaniepokojony, przyglądając się mi z uwagą.
- Nie odzywał się do mnie od wczoraj. To nie w jego stylu. Zawsze był pół godziny przed zajęciami u mnie. Może i panikuję, ale mam złe przeczucia...- mówiłam jak opętana.- Boję się, Luke. Cholernie się boję, ale tym razem o niego. To nie dało spokoju i nie da. Nie zatrzyma się na mnie. Pogróżki nie spoczną na mnie.
- Megan, nie daj się zwariować- mówił spokojnie, nie spuszczając ze mnie wzroku.- Jestem pewien, że Alexowi nic nie jest. Może po prostu nie mógł dzisiaj się pojawić rano, bo ma coś do załatwienia. Nie możesz patrzeć na wszystko przez pryzmat koszmaru, bo to zamieni twoje życie w prawdziwy koszar.
- Ono już tak wygląda!- Podniosłam głos, nie wiedząc czemu i zabierając swoje rzeczy, chciałam uciec stąd jak najdalej.
- Stój! Megan!- Usłyszałam za sobą wołanie Luke'a, ale nie odwróciłam się.
Nie zwalniałam. Ciągle czułam jego wzrok na sobie i chciałam, żeby jak najszybciej przestał. To w niczym nie pomagało, a tylko dekoncentrowało mnie.
Dalej dążyłam w nieznane, nie patrząc przed siebie. Byłam na skraju wytrzymania. Nie myślałam o niczym innym tylko o jego silnych ramionach, jasnych, zwichrzonych włosach i zielonych oczach, w których zawsze odnajdywałam część mojego zagubionego życia.
Zatracałam się. Nogi ugięły się pode mną. Moje ciało swobodnie upadło na kamienny chodnik. Ból, gniew, rozpacz... wszystko odeszło na bok. Zmęczone powieki opadły bezszelestnie. Ogarnął mnie mrok. Wokół zapadła cisza. Przez chwilę poczułam tylko, jak ktoś podnosi moją bezwładną rękę. Uspokoiłam się. Wreszcie czułam jego obecność. Mogłam odlecieć w spokojny sen, nie martwiąc się już o nic.
Zaraz też skończyłam swój posiłek, gdy jedzenie stanęło mi w gardle. Naprawdę nie potrafiłam zmusić się do jedzenia w takim stanie. Na szczęście rodzice nie zauważyli tego. Byli pochłonięci swoją rozmową i w dobrych humorach spożywali śniadanie, kiedy ja gotowa do wyjścia czekałam na jakikolwiek znak od Alexa.
Nie umiałam wysiedzieć w miejscu. Zebrałam swoje rzeczy, włożyłam na siebie swój brązowy płaszcz i założywszy czarne buty na niskiej platformie, pożegnałam się z rodzicami.
Na zewnątrz było mgliście i wietrznie, co nie poprawiło mojego samopoczucia. Nigdzie w pobliżu nie widziałam znajomego samochodu, więc bez wahania ruszyłam przed siebie.
Czas płynął nieubłaganie, droga do szkoły kurczyła się, a Alexa ani śladu. To było dziwne.
Byłam już na dziedzińcu szkolnym, gdzie jak zwykle było hałaśliwie i tłocznie. Rozglądałam się wyłącznie za nim, ale z moim szczęściem wzrokiem odnalazłam osobę, której wolałam nie widzieć. Luke lekko uśmiechnął się i chciał już podejść do mnie, kiedy zdecydowanie się cofnęłam.
Sięgnęłam po telefon, by zadzwonić do Alexa i dowiedzieć się, co się dzieje. Wybrałam jego numer i przycisnęłam aparat do ucha, przysłuchując się sygnałowi w nim. Cisza. Z każdą kolejną sekundą popadałam w większą panikę. Musiało coś się stać. To nie było do niego podobnego.
W pobliżu zauważyłam najlepszego kumpla Alexa- Davida, do którego natychmiast ruszyłam.
- Cześć David. Nie widziałeś może Alexa?- Spytałam się wprost, bez owijania w bawełnę.
- Nie, czemu się pytasz? Właśnie próbowałem skontaktować się z nim, ale nie odbiera. Myślałem, że pojawi się z tobą.
- Nic takiego, na pewno niebawem zjawi się- próbowałam mówić spokojnie, chociaż czułam jak trzęsły mi się ręce.- Odezwę się do ciebie, gdyby coś. Dzięki.
Odeszłam kilka kroków od znajomego i oparłam się o szkolny mur, kładąc ciężką torbę obok siebie. Wzięłam ponownie telefon do rąk i palcami wystukałam wiadomość do mojego ukochanego: ''Alex, proszę daj jakiś znak. Martwię się. Kocham Cię.'' Wysłałam smsa i zamknęłam oczy.
Nie mogłam uwierzyć jak moje beztroskie życie zmieniło się i jak mnie odmieniło. Miesiąc temu kpiłabym z dziewczyny, którą stałam się właśnie- bezradną, lękliwą, przerażoną, zakłopotaną, zrozpaczoną.
Wówczas zdałam sobie sprawę, kim naprawdę stałam się przez ten czas. Byłam ludzkim wrakiem, przeciwieństwem samej siebie sprzed chwili, niewidzącym żadnych szans. Dopiero zauważyłam w czym leży problem. Zbyt pochopnie zgodziłam się na los. Za szybko poddałam się i zdecydowałam się oddać swoje życie w inne ręce.
W momencie, gdy poczułam chłodną dłoń na swoim ramieniu natychmiast otworzyłam oczy, mając tylko go na myśli. W rzeczywistości było inaczej.
Od razu napotkałam zmartwione oczy Luke'a. Schyliłam się po swoją torbę. W milczeniu szukałam czegokolwiek w niej, by tylko nie patrzeć na chłopaka, który tarasował mi drogę. W trzęsących się rękach znów miałam telefon, który zaraz z hukiem opuściłam na ziemię. Poczułam chłodne, drobne, słone krople na swoich zaczerwienionych policzkach.
Luke podał zarysowany telefon w moje dłonie, a następnie zamknął je w uścisku swoich. Jedną rękę dalej trzymał na moich nadgarstkach, próbując uspokoić mnie, drugą uniósł mój podbródek, abym spojrzała mu w oczy.
- Alex?- Odezwał się niepewnie, po czym rozkleiłam się jak małe dziecko.
Nie wiedziałam, skąd we mnie tyle smutku i żalu. Naprawdę coraz mniej przypominałam samą siebie.
Usłyszałam jakby z daleka dzwonek na lekcje. Luke nie ruszał się z miejsca, a kiedy w końcu podniosłam głowę, podał mi chusteczkę.
- Co się stało? Możesz mi to jakoś wytłumaczyć?- Pytał widocznie zaniepokojony, przyglądając się mi z uwagą.
- Nie odzywał się do mnie od wczoraj. To nie w jego stylu. Zawsze był pół godziny przed zajęciami u mnie. Może i panikuję, ale mam złe przeczucia...- mówiłam jak opętana.- Boję się, Luke. Cholernie się boję, ale tym razem o niego. To nie dało spokoju i nie da. Nie zatrzyma się na mnie. Pogróżki nie spoczną na mnie.
- Megan, nie daj się zwariować- mówił spokojnie, nie spuszczając ze mnie wzroku.- Jestem pewien, że Alexowi nic nie jest. Może po prostu nie mógł dzisiaj się pojawić rano, bo ma coś do załatwienia. Nie możesz patrzeć na wszystko przez pryzmat koszmaru, bo to zamieni twoje życie w prawdziwy koszar.
- Ono już tak wygląda!- Podniosłam głos, nie wiedząc czemu i zabierając swoje rzeczy, chciałam uciec stąd jak najdalej.
- Stój! Megan!- Usłyszałam za sobą wołanie Luke'a, ale nie odwróciłam się.
Nie zwalniałam. Ciągle czułam jego wzrok na sobie i chciałam, żeby jak najszybciej przestał. To w niczym nie pomagało, a tylko dekoncentrowało mnie.
Dalej dążyłam w nieznane, nie patrząc przed siebie. Byłam na skraju wytrzymania. Nie myślałam o niczym innym tylko o jego silnych ramionach, jasnych, zwichrzonych włosach i zielonych oczach, w których zawsze odnajdywałam część mojego zagubionego życia.
Zatracałam się. Nogi ugięły się pode mną. Moje ciało swobodnie upadło na kamienny chodnik. Ból, gniew, rozpacz... wszystko odeszło na bok. Zmęczone powieki opadły bezszelestnie. Ogarnął mnie mrok. Wokół zapadła cisza. Przez chwilę poczułam tylko, jak ktoś podnosi moją bezwładną rękę. Uspokoiłam się. Wreszcie czułam jego obecność. Mogłam odlecieć w spokojny sen, nie martwiąc się już o nic.
______________________________________________
Nie wierzę, że to dodaję.
Jak zawsze na poziomie ;] To wszytko jest tak uwikłane tajemnicą gdybym tylko miałam wszytko co napisałaś od deski do deski to przeczytałabym w jeden wieczór. Zawsze Twoje rozdziały czyta się z przyjemnością a męczarnią jest czekanie na następny rozdział ;/ Zacznij wydawać książki to nie będzie tego problemu xd Ja będę pierwsza w kolejce, która po nią sięgnie :] ach zapomniałabym tutaj musisz poprawić ;
OdpowiedzUsuń,,Jedną rękę dalej trzymał na moich nadgarstkach, próbując uspokoić mnie, drugą uniósł mój podbródek, abym spojrzał mu w oczy.'' - spojrzała mu w oczy :)
~ Ivy
znów tyle miłych słów, dziękuję :) ale o książkach w moim przypadku nie ma, co marzyć...
Usuńdziękuję za uwagę :)