wtorek, 3 grudnia 2013

V







Ocknęłam się dopiero, kiedy czyjaś ręka spoczęła na moim ramieniu. Zaskoczona kogokolwiek obecnością natychmiast otworzyłam oczy i wyjęłam słuchawki, z których nadal płynęła muzyka. Tuż obok mnie stał mój tata. Zdezorientowana przyglądałam się mu, podnosząc się leniwie z łóżka.
- Coś się stało?- Spytałam nie wytrzymując już napięcia, które dziwnie się kumulowało we mnie.
- Chciałbym, abyś pamiętała o mnie. Zawsze w każdej sprawie możesz przyjść do mnie. Ostatnio byłem trochę bardziej zajęty... trudniejsza sprawa, ale niebawem to się skończy. Miałem nadzieję, że wybaczysz mi te śniadania, obiady, weekendy, kiedy nie było mnie i nieraz nie mieliśmy okazji do rozmowy. Megan i proszę, nie patrz się tak na mnie, bo mi też jest ciężko. Jesteś moim i mamy jedynym skarbem i nie wiem, co zrobiłbym, gdybym cię stracił.
- Też cię kocham tato- odpowiedziałam mu zupełnie rozczulona, tuląc się do niego.
Dopiero teraz doszło do mnie, jak bardzo mi go brakowało. W jego osobie zawsze mogłam znaleźć oparcie, ale i zrozumienie. Gdyby starczyło mi odwagi to szybciej zwierzyłabym się ojcu z moich koszmarów, niż matce.
- W czasie, kiedy spałaś chłopak.. Luke, jak dobrze pamiętam, był tutaj- poinformował mnie, wychodząc z mojego pokoju.
Wybiło mnie to zupełnie z rytmu. Luke? Niedzielnym popołudniem?
Ruszyłam do okna, rozsuwając żaluzje. Na zewnątrz panował półmrok, a na ulicach jarzyły się latarnie. Jesienna aura zza okna nie bardzo mi odpowiadała i zniechęcała mnie do jakiegokolwiek działania, ale w końcu się odsunęłam od szyby. Spojrzałam na zegarek stojący na biurku. Dochodziła właśnie 20. Spodziewałam się późniejszej pory i nawet z zadowoleniem otworzyłam swoją szafę, z której wybrałam parę jasnych jeansów, czarną bluzkę z długim rękawem i ciepły luźny kardigan. Następnie ruszyłam do łazienki, gdzie w miarę szybko doszłam do siebie. Nie zwlekałam na nic i zbiegłam schodami na dół.
- Gdzie idziesz kochanie?- Usłyszałam za sobą głos taty i automatycznie się odwróciłam do niego.
- Uhm.. zupełnie zapomniałam o spotkaniu z Alexem. Umówiliśmy się z paczką znajomych na mieście- kłamałam mu prosto w oczy.
- Tylko wróć przed jedenastą- odpowiedziała mi mama, kiedy wychodziłam.
Wychodząc na ciemne uliczki miałam przed sobą tylko jedną drogę. Chciałam jak najszybciej się spotkać z Lukiem i dowiedzieć się, co było przyczyną jego niespodziewanej wizyty u mnie. Jednak coś w duchu kazało mi zachować pozory i chociaż zatoczyć kółko wokół ulicy.
Skręciłam w pobliską ścieżkę i szłam przed siebie w przeraźliwej ciszy. Dreszcze przeszły mi po plecach. Usłyszałam szelest za sobą i tylko przyspieszyłam kroku. Błądziłam w dobrze znanej mi okolicy. Chciałam już wyjść na prosto i jak najszybciej załatwić sprawę z Luke'iem.
Nagle doszły do mnie odgłosy czyjś kroków za mną i natychmiast ruszyłam jeszcze szybciej przed siebie, nie zważając na nic innego. Coś kazało mi się odwrócić i tak też zrobiłam. Wpadłam na kogoś i wystraszona zaczęłam wrzeszczeć wniebogłosy. W mroku tym widziałam tylko odległe latarnie, w kierunku których miałam już biec, kiedy ta osoba stanęłam naprzeciwko mnie, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.
- Zostaw mnie w spokoju!- Krzyczałam prosto w twarz mojego przeciwnika, okładając go pięściami.
- Może od razu walniesz mnie w twarz i rozejdziemy się w spokoju?- Usłyszałam nagle jego doniosły głos, na co ugięły się pode mną nogi.
Nie mogłam uwierzyć, że znów zrobiłam z siebie taką histeryczkę przed nim i odwróciłam się na pięcie. Poczułam, jak natychmiast chwycił za moją dłoń i odwrócił mnie do siebie twarzą w twarz. Dzieliły nas milimetry. Nieruchomo stałam w miejscu, bojąc zrobić chociaż jeden najmniejszy krok. Robiło się niekomfortowo, ale on nie puszczał mojej dłoni.
- Przepraszam- powiedziałam, przyznając się do winy.- Nie przyszło mi nawet do głowy, że to właśnie mogłeś być ty.
- Nie każda osoba w pobliżu chce cię skrzywdzić, a na pewno już nie ja, Megan.
- Wariuję już powoli, Luke.. nie umiem się odnaleźć we własnym życiu. Wszędzie czuję się śledzona. Każdy krok, szelest wywołuje u mnie panikę. Cholernie się boję, bo to nie przestaje. Z każdym dniem dzieje się coraz tylko gorzej. Nie umiem normalnie żyć między ludźmi.
- Musisz dać sobie pomóc. Nie możesz tego dusić w sobie, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie - mówił spokojnie, podkreślając wagę każdego słowa.- Trzęsiesz się. Nie powinnaś dalej tak stać na wietrze.
Dobrze, że światło nie padało na moją twarz, bo ta uwaga wywołała wielki rumieniec na niej. Nie trzęsłam się z zimna, ale to jego dotyk sprawiał miłe mrowienie na moim całym ciele. Nie chciałam, ale musiałam przerwać to i się cofnęłam.
- Ciepła kawa rozgrzeje cię. Nie odmówisz?
- Chętnie wypiję ją z tobą- szybko odpowiedziałam mu i zaraz ruszyliśmy przed siebie w stronę pobliskiej kawiarenki.






Leniwie przeciągałam się w łóżku, kiedy ktoś zapukał w moje drzwi. 
-Proszę- automatycznie powiedziałam i ku mojemu zdziwieniu w futrynie nie stanął tato, ani mama, tylko wyszykowany, ale i zaniepokojony Alex.
- Cześć kochanie- przywitałam się z nim i już byłam tuż koło niego, by móc dotknąć jego ust swoimi, kiedy on zrobił krok do tyłu.
- Wyspałaś się po naszym wieczornym spotkaniu ze znajomymi?!- Usłyszałam za to coś, co wybiło mnie z równowagi, ale zaraz przypomniałam, kto mógł być temu winien- moja wygadana mama.
- To nie tak jak myślisz- zaczęłam, próbując się bronić.
- A jak Megan? Nie poznaję Ciebie. Nocą wymykasz się z domu, zakrywając się rzekomymi spotkaniami ze mną, a tak naprawdę znikasz nie wiadomo gdzie. Okłamujesz swoich rodziców, mnie... to nie podobne do Ciebie.
- Przepraszam. Wczoraj musiałam przemyśleć kilka spraw na osobności, daleko stąd. Wiesz, jacy oni są nadopiekuńczy. Inny pretekst nie zadziałałby- sama się pogrążałam.
- Czyli jestem dobrym pretekstem dla Ciebie, tak?
- Alex, błagam nie bierz mnie za słówka- powiedziałam i objęłam jego twarz dłońmi.
Nie potrafił dłużej się gniewać na mnie. Dał mi do zrozumienia, że bał się o mnie, co było miłe z jego strony, ale wczoraj naprawdę nie działa mi się krzywda. Wręcz przeciwnie. W towarzystwie Luke'a chociaż na chwilę zapomniałam o wszystkim dokoła i zwykła kawa pomogła załagodzić sprawę. Byłam wdzięczna mu za wczorajszą rozmowę i czas, jaki mi poświęcił.
- Pewnie chcesz dojść do siebie- doszedł do mnie głos Alexa, który dotąd trzymał mnie w swoich objęciach.
Przytaknęłam mu tylko, a on zaraz zostawił mnie samą. Obróciłam się do okna, by móc wpuścić trochę jesiennego słońca do wewnątrz pokoju i zobaczyłam Luka. Grabił właśnie liście przed swoim domostwem. Serce zabiło mi mocnej, kiedy jego spojrzenie odnalazło moje i tylko zdołałam podnieść rękę. Lekko uśmiechnął się do mnie, wracając do swoich obowiązków. Odsunęłam zasłony i zbierając za sobą ciuchy zaszyłam się na kilkanaście minut w łazience. Gotowa wróciłam do pokoju po torbę i zbiegłam w podskokach na dół, gdzie przy stole siedział Alex z moim ojcem. Obaj bacznie się przyglądali moim kolejnym krokom. Sięgnęłam tylko po mój termiczny kubek z kawą.
- Możemy już iść- oznajmiłam mojemu ukochanemu, kiedy mój tata zaczynał wspominać o śniadaniu.
- Przypilnuję, żeby zjadła jeszcze przed pierwszą lekcją- odezwał się Alex, odwracając jego uwagę. 
- Dzięki. Na ciebie Alex zawsze można liczyć- powiedział i pożegnaliśmy się z nimi, kierując się do samochodu.
Wślizgnęłam się na przednie siedzenie, kiedy mój Alex przytrzymując szarmancko drzwi, skradł mi buziaka.
- Uśmiechnij się do mnie w końcu- szepnął mi w ucho, zapinając mój pas i nie potrafiłam powstrzymać już uśmiechu, cisnącego się mi na twarz.
- O wiele lepiej- odezwał się i nie czekając na nic ruszyliśmy z piskiem opon w stronę szkoły.
Jechaliśmy w milczeniu. Jedynie w tle grało przyciszone radio i kiedy usłyszałam moją ulubioną piosenkę to natychmiast poprosiłam go o pogłośnienie.
- Coś za coś- szybko postawił swój warunek i zaraz dopiął swego.
Pochyliłam się nad nim, ujmując jego usta w pocałunku, ale sekundę potem intuicja kazała mi odchylić głowę.
- Alex, hamuj!- Zdołałam wydobyć z siebie tylko ten przeraźliwy krzyk i zamknęłam oczy, wtulając się w jego ramię.
Poczułam, jak samochód gwałtownie zahamował, a jego szybko bijące serce stanęło na moment, po czym próbowało dojść do wcześniejszego rytmu.
- Już dobrze- odezwał się do mnie kojącym głosem.
Byłam tak roztrzęsiona, że nie potrafiłam zapanować nad swoim ciałem i głosem. W końcu otworzyłam oczy i dzięki bogu nic mu nie było. Zdezorientowany Luke stał już na poboczu i przyglądał się nam. Następne, co doszło do mnie to trzask drzwiczek od strony kierowcy. W pośpiechu ruszyłam za nim, obawiając się jego reakcji.
- Stary, nic ci nie jest?
- Nie, ze mną w porządku. Zagapiłem się w telefon, sorry- usłyszałam jego niepewny głos, ale i tak mi ulżyło.
- Przestań, całą winę biorę na siebie- odpowiedział na to Alex, który wyglądał naprawdę na przejętego.- Wsiadaj, podwieziemy cię.
- Nie ma takiej potrzeby, przejdę się- jednak zmienił zdanie po wyrazie twarzy Alexa.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w dalszą drogę. Skupiony Alex nie odrywał wzroku od drogi. Kątem oka natknęłam się na spojrzenie Luke'a w lusterku, którym doprowadzał mnie do wewnętrznych konwulsji.
- Coś nie tak, kochanie?- Usłyszałam zaniepokojony głos Alexa, któremu natychmiast zaprzeczyłam, kiedy on wolną ręką chwycił moją dłoń w ciepły uścisk.- Do czego wczoraj doszłaś? To było związane z nękającymi Ciebie koszmarami?
- Tak- odpowiedziałam zdziwiona jego pytaniami.- W najbliższym terminie udam się do psychologa, ale nie do mojej mamy. Nic jej nie powiedziałam i chcę, żeby tak zostało. Nie chcę jej martwić na zapas.
- Jasne słońce, nie musisz troszczyć się o to. Więc kiedy pasuję Ci, żebyśmy mogli wybrać się razem na wizytę do psychologa?- Wybiło mnie to zupełnie z uwagi.
Alex chciał pójść ze mną na pierwszą wizytę do psychologa z powodu moich koszmarów, schiz.. To było naprawdę miłe z jego strony, ale...
Nie wiedziałam, co miałabym mu powiedzieć. Zaskoczył mnie zupełnie. Nie myślałam, żeby mógł wyjść z taką inicjatywą. W ucieczce odruchowo spojrzałam w boczne lusterko, gdzie znowu natrafiłam na blask jego oczu. Wydawał się równie zaskoczony, co ja.
Znalazłam się wówczas między młotem a kowadłem.

____________________________________________

Przepraszam, że ten rozdział dodaję tak późno, ale szkoła, dom, próbne matury tak pochłonęły mi czas, że pisałam go na raty. Wyszedł, jaki wyszedł, ale w końcu musiałam dodać wam coś. Czekam na opinię :)