niedziela, 1 września 2013

II







Mama ciągle stała u progu mojego pokoju. Zdezorientowana spojrzałam na nią, a ona pewnym krokiem weszła do środka, zamykając za sobą drzwi. Widziałam wyraz jej twarzy. Przybierała taki zawsze przed ważną rozmową i byłam pewna, że zorientowała się już o wszystkim. Próbowałam ukrywać to, jak tylko mogłam. Momentami myślałam, że szło mi coraz lepiej. Na zewnątrz wyglądałam na zmęczoną, kiedy w środku nie wiedziałam, kim się staje przez paniczny strach. Mój wzrok napotkał jej spojrzenie i już miałam sama zacząć, kiedy ona usiadła koło mnie i przytuliła mnie do siebie, gładząc moje brązowe włosy.
- Nawet nie wiem, kiedy wyrosłaś... jesteś taka piękna, zaradna, wszystko trzymasz w garści. Jestem taka dumna- usłyszałam, a łzy stanęły mi w oczach.
Tak bardzo się myliła. Nie radziłam sobie sama ze sobą. Nie wiedziałam, co się dzieje ze mną. Z każdym dniem coraz bardziej się bałam. Nie chciałam jej zawieść, ale naprawdę nie miałam pojęcia, co z tym wszystkim zrobić dalej. Co mogło mi pomóc? Czy ktoś w ogóle potrafiłby mi pomóc, jeśli być może to tylko chore urojenia? Proszenie o pomoc nie leżało w moim zwyczaju. Zawsze zmagałam się sama ze swoim problemami. Miałam na kogo liczyć, ale w kwestii moich snów nie chciałam nikomu się spowiadać. Czułam, że to moja intymna sprawa.
Byłam przerażona, ale byłoby gorzej, gdybym komuś powiedziała i została wyśmiana. Załamałabym się.
Przypomniałam sobie o towarzystwie mamy i zmieszana spojrzałam na nią. Patrzyła na moje zdjęcia nad łóżkiem. Odkąd pamiętam z każdym rokiem przybywały kolejne zdjęcia oprawione w antyramy i wieszałam je z rodzicami. Przekonana, że zdjęcia to jeden z lepszych sposób na przechowywanie wspomnień gromadziłam je na ścianie nad łóżkiem. Byłam ta ja od samego berbecia aż po dzień dzisiejszy, moja rodzina, znajomi. Dopiero przyglądając się fotografiom zauważyłam, że nie było tam żadnego zdjęcia Alexa, czy też z nim. Zachodziłam sobie w głowę, dlaczego go tam nie mam. Jednak nie znalazłam odpowiedzi i nie było mi nawet głupio z tego powodu. Zerknęłam na mamę, a ona śledziła każde zdjęcie uśmiechając się do siebie.
- Megan, możesz mi powiedzieć o wszystkim. Jestem twoją matką i zawsze ci pomogę. Na mnie możesz polegać, jak na nikim innym- powiedziała, zerkając mi w oczy.
- Wiem mamo. Kocham cię.
- Ja ciebie też kochanie- powiedziała, kiedy wychodziła z mojej sypialni.
Odetchnęłam dopiero, gdy przekroczyła próg i zamknęła za sobą drzwi. Wolałam spróbować walczyć sama, jak na razie.





Po zakrapianej imprezie w gronie przyjaciół byłam zupełnie zmęczona. Mój Alex o najpiękniejszym uśmiechu na ziemi odwiózł mnie do domu i odprowadził do samych drzwi, by upewnić się, że nic mi się nie stanie. Tego wieczoru wyglądał znów na przygnębionego. Zupełnie nie wiedziałam dlaczego, ale wiedziałam, że niczego nie wyciągnęłaby z niego. Był czasami naprawdę tajemniczy, a przy tym jeszcze uparty.
- Na pewno nie chcesz, żebym został z tobą do czasu, kiedy twoi rodzice wrócą?- Zapytał przed wyjściem, kiedy mieliśmy się pożegnać.
- Nie, wszystko w porządku, Alex. Położę się, bo jestem padnięta, a oni zapewne zaraz wrócą. Mają klucze, więc nie ma problemu- powiedziałam i wysiliłam się na uśmiech.
Kiwnął głową i złożył na moich ustach krótki namiętny pocałunek, którym rozstaliśmy się na kilka godzin. Odwrócił się jeszcze na chwilę do mnie i uśmiechnął się przez ramię, machając do mnie, żebym wróciła już do mieszkania a zaraz odjechał.
Minęło kilka minut od odjazdu mojego chłopaka, a ja nadal stałam w tym samym miejscu i przyglądałam się gwiaździstemu niebu. Księżycowa noc trwała. Nie mogłam oprzeć się urokowi księżyca. Stałam jak zahipnotyzowana, ale moją uwagę odwrócił chłodny wiatr, który zaczął mi doskwierać. Weszłam do środka, gdzie było zdecydowanie przytulniej. Zdjęłam ciężkie buty i zaraz ruszyłam z kubkiem ciepłej herbaty na górę do swojego pokoju. Nie miałam sił na nic. Upiłam łyk ciepłego napoju i bez zastanowienia walnęłam się w ubraniu na łóżko. Zmęczone powieki opadły i wokół zapadła przeraźliwa ciemność.
Biegłam, ile miałam tylko sił w nogach. Ale wróg nie ustawał ani na chwilę. Czułam jego oddech na moich gołych plecach. Krzyczałam, ale mój krzyk zostawał uwięziony w moim gardle. Nie miałam sił na dalszą ucieczkę i przerażona odwróciłam się, kiedy... 
Obudził mnie mój prawdziwy krzyk i dudniące serce. Wstałam zadyszana z łóżka i oparłam swoją głowę o zimną ścianę. Nie radziłam sobie. Ciągle wierzyłam, że zdołam unieść to sama, ale okłamywałam siebie. Byłam zbyt słaba.
Do moich uszów dotarło pukania do drzwi. Zamarłam. Osłupiałam. Zerknęłam na zegarek. Minęły niecałe dwie godziny od mojego powrotu. Spojrzałam przez okno. Na podwórku nie było znanego mi samochodu. Rodzice nawet nie pukaliby do drzwi, przecież mieli klucze. Serce podeszło mi do gardła. Nieproszony gość nie ustąpił, nadal pukał i dzwonił. Kto to mógł być? Nikt nie przychodził mi do głowy. Bałam się, jak nigdy w życiu. Wystraszona podeszłam do drzwi swojej sypialni i niepewnie dotknęłam klamki. Jesteś silna, powtarzałam w duchu i uchyliłam drzwi, wychodząc na zewnątrz. Wzięłam ze sobą telefon i to, co miałam w zasięgu ręki- parasolkę. Zbiegłam po cichu na dół i skierowałam się do głównych drzwi, z których rozbrzmiewało nieprzerywane, natrętne pukanie. Próbowałam się uspokoić. Otworzyłam je jednym ruchem i wystraszona zaczęłam wymachiwać parasolką, jak szalona.
- Ej, chyba nie myślałaś, że przyszedłem tutaj się włamać? Gdyby o to chodziło, dawno rozniósłbym te drzwi.
- Tak? To co tutaj robisz przed 3 w nocy?
- Wracałem do domu i usłyszałem krzyk. Pomyślałem, że coś się dzieje i jestem, a ty naskakujesz na mnie z parasolką- tłumaczył mi zdezorientowany Luke, przed którym stałam oszołomiona.- Coś się stało?
- Może wejdziesz? Stojąc tak z tobą na zewnątrz zamarznę na śmierć- powiedziałam, a on zaraz wszedł do środka, oglądając się po mieszkaniu.
- Jesteś sama?
- Tak- mówiłam niechętnie, sprawdzając telefon, czy rodzice na pewno się nie odezwali.
Żadnej wiadomości, żadnego nieodebranego połączenia. Świetnie. Nie martwiłam się o nich. Wiedziałam, gdzie mogli się podziewać i nawet się cieszyłam, że spędzają ze sobą czas. To mogło poprawić ich stosunki.
Odłożyłam telefon na bok i zauważyłam, że Luke nadal zmartwionym wzrokiem patrzył na mnie. Odetchnęłam spokojnie. Ruszyłam w stronę aneksu kuchennego i wzięłam z niego termos z ciepłą herbatą i dwa kubki. Podałam mu jeden, a drugi postawiłam na stole w miejscu, gdzie siedziałam. Spojrzałam w jego stronę, a on nadal lustrował mnie tym spojrzeniem. Nie potrafiłam i zaraz wyjawiłam mu swój lęk:
- Tak naprawdę nie stało się nic. Krzyczałam tak, bo miałam koszmar...
Bałam się jego reakcji, ale bez powodu. Widziałam zrozumienie w jego oczach. Nie uważał mnie za wariatkę, na co odetchnęłam z ulgą.




5 komentarzy:

  1. super! czekam na rozwinięcie wątku Luke&Megan :) xoxochair

    OdpowiedzUsuń
  2. Za mało mi.. ;c
    Angie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi też zdecydowanie za mało tego opowiadania ;p chce jak najwięcej :) Tworzysz napięcie xd
    Ivy :]

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie trochę mało, ale konkretnie :>
    Luke jest słodki, martwi się o Megan *__*
    czekam na III <3

    OdpowiedzUsuń